[ Pobierz całość w formacie PDF ]
India Grey
Mistrz z Argentyny
PROLOG
Tamsin znieruchomiała przed lustrem, ze szminką w jednej ręce i
czasopismem otwartym na artykule
Jak uwieść mężczyznę twoich marzeń
w
drugiej.
Subtelność oznacza porażkę
,
napisano w artykule. Mimo to poczuła
nerwowy skurcz w żołądku, kiedy ledwie zdołała się rozpoznać w mocno
wymalowanej istocie w lustrze.
Ale to chyba dobrze, prawda? Trzy lata adorowania Alejandra D'Arienza
nauczyły ją, że jeśli nie podejmie zdecydowanych kroków, nigdy nie wyjdzie
poza etap mówienia mu „dzień dobry".
Tamsin usłyszała pukanie do drzwi, a moment później pojawiła się w
nich jasnowłosa głowa Sereny.
- Tam, siedzisz tu nie wiadomo jak długo, na pewno jesteś już go... -
Umilkła raptownie. - O rany. Coś ty ze sobą zrobiła?
Tamsin pomachała siostrze czasopismem.
- Tu jest napisane, żeby niczego nie zostawiać przypadkowi - oznajmiła.
Serena powoli weszła do pokoju.
- Czyżby napisali też, żeby niczego nie pozostawiać wyobraźni? -
wychrypiała z przerażeniem. - Skąd wytrzasnęłaś tę sukienkę? Jest kompletnie
przeźroczysta.
- Po prostu trochę przerobiłam moją sukienkę z balu na zakończenie
szkoły, i tyle - odparła Tamsin.
- To jest twoja balowa sukienka? - jęknęła Serena z niedowierzaniem. -
Tamsin, jeśli mama się dowie, szlag ją trafi. Ty jej nie przerobiłaś, ty ją
najzwyczajniej w świecie zmasakrowałaś.
Tamsin wzruszyła ramionami i odgarnęła z czoła włosy.
- Nie przesadzaj, przecież tylko ją skróciłam.
- Tylko?
- Sama widzisz, że tak wygląda dużo lepiej.
- No cóż... Na pewno wygląda inaczej - oznajmiła Serena słabym głosem.
Koronkowa góra bez ramiączek prezentowała się całkiem przyzwoicie
przy długim dole, ale teraz, kiedy długa spódnica zmieniła się w mini, w ze-
stawieniu z czarnymi pończochami wyglądała po prostu wyzywająco.
- I bardzo dobrze - powiedziała Tamsin z zadowoleniem. - Dzisiaj nie
będę zwykłą nastolatką, żałosną córką trenera, która właśnie skończyła szkołę
z internatem i nigdy się z nikim nie całowała. Dziś chcę być... - urwała i
zerknęła do artykułu - ...tajemnicza, choć bezpośrednia, elegancka i seksowna.
Z dołu dobiegały śmiechy i stłumione głosy, a także dźwięki muzyki.
Przyjęcie w Harcourt Manor zorganizowano dla angielskiej narodowej
reprezentacji rugby z okazji inauguracji sezonu. Sama świadomość, że
Alejandro znajduje się w tym budynku, sprawiała, że Tamsin zakręciło się
głowie.
- Ostrożnie, Tam - szepnęła Serena. - Alejandro jest boski, ale też...
Urwała, przyglądając się zdjęciom na ścianach pokoju Tamsin, jakby w
poszukiwaniu inspiracji. Większość została wycięta ze sportowych gazet i sta-
rych programów i przedstawiała przystojne, chmurne oblicze Alejandra
D'Arienza.
Serena zadrżała. Był boski, ale wydawał się bezlitosny.
- Co, za przystojny dla mnie? Nie wierzysz, że to się uda, prawda? - W
głosie Tamsin dała się słyszeć rozpacz. - Nie wierzysz, że mogłabym mu się
spodobać?
Serena popatrzyła na oblicze siostry. Zielone oczy Tamsin lśniły, jej
policzki były zaróżowione ze zdenerwowania.
- Wcale nie. Jestem pewna, że mu się spodobasz - westchnęła. - I właśnie
to mnie martwi.
Nad majestatycznym kominkiem w holu Harcourt Manor wisiał
siedemnastowieczny portret jednego z Calthorpe'ów na tle galeonów na
rozszalałym morzu.
Alejandro D'Arienzo z sardonicznym uśmiechem patrzył w oczy przodka
trenera Henry'ego Calthorpe'a, a następnie rozejrzał się po imponującym holu.
Jego koledzy z zespołu stali w kilkuosobowych grupkach, śmiejąc się i
popijając drinki z dygnitarzami z zarządu Związku Rugby oraz nielicznymi
szczęśliwcami wśród dziennikarzy, którzy trafili na listę gości. Między nimi
krążyły fanki rugby, czy też raczej rugbistów - niemal identyczne,
rozflirtowane blondynki.
Alejandro przypomniał sobie słowa trenera, który twierdził, że urządził to
przyjęcie, by pokazać wszystkim, że jego zespół tworzy prawdziwą rodzinę.
No cóż, wszystko w Harcourt Manor podkreślało, jak bardzo nie na miejscu
jest Alejandro - a Calthorpe doskonale o tym wiedział.
Na początku Alejandro zastanawiał się, czy przypadkiem nie jest
przewrażliwiony po latach spędzonych w angielskiej szkole wśród rozmaitych
ksenofobów, ale niedawno wrogość trenera stała się trudna do zignorowania.
Alejandro grał lepiej niż kiedykolwiek, zbyt dobrze, aby można go było
wyrzucić z zespołu bez powodu, nie miał jednak wątpliwości, że Calthorpe
tylko o tym marzy i czeka na odpowiednią okazję.
Alejandro życzył trenerowi dużo cierpliwości, bo nie miał najmniejszego
zamiaru spełnić jego życzenia. Był na szczycie i zamierzał na nim pozostać.
Jednym haustem opróżnił kieliszek szampana, odstawił go na szafkę i
znowu rozejrzał się dookoła. Pomyślał, że nie ma tu nawet jednej osoby, z
którą miałby ochotę porozmawiać. Wszystkie dziewczyny były identyczne,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]