pdf @ download @ do ÂściÂągnięcia @ pobieranie @ ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
DIANA MARS
Poplątane
związki
Tytuł oryginału:
Mixed-up Matrimony
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Słynna złota kopuła Notre Dame wyrastała przed nim,
błyszcząc w promieniach jesiennego słońca.
Branson Kensington spoglądał na nią z rosnącą frustracją.
Od chwili gdy zadzwoniła Brandy Cavanaugh, jego kuzynka
i trenerka tenisa w szkole Deerbrook High, wściekłość na
jedynego syna wciąż narastała.
Jak on śmiał? Dlaczego Christopher mu to zrobił? Jak
mógł choćby o tym pomyśleć?
Kiedy Bronson mijał Centrum Tenisowe Courtneya - ele-
ganckie kryte korty - z goryczą pomyślał, że on byłby szczę-
śliwy, mając szansę uczęszczania do szkoły tak znanej, z tra-
dycjami i wysokim poziomem nauczania, z którego słynął ten
college.
W przeciwieństwie do bogatej kuzynki, Bronson przez dwa
lata uczęszczał do publicznego college'u, a potem udało mu
się przenieść do Central Illinois College.
Swemu synowi, dumie i radości, Bronson chciał podaro-
wać cały świat. Pragnął, by lata jego nauki były wolne od
zmartwień i stały się wspaniałym okresem, który będzie ze
wzruszeniem wspominał.
Kiedy rozglądał się za sportową czerwoną toyotą celicą,
rytmicznie poruszał dolną szczęką. Bolała go z powodu bez-
ustannego nerwowego zgrzytania zębami - od chwili kiedy
zadzwoniła Brandy...
- Bronsonie, przepraszam, że przeszkadzam ci w pracy,
-zaczęła.
- O co chodzi, Brandy? - spytał niespokojnie. Wprawdzie
z kuzynką łączyły go dość bliskie więzy, lecz oboje byli bar-
dzo zapracowani i rzadko się widywali. Brandy nie dzwoni-
łaby, gdyby nie chodziło o coś poważnego. - Christopher!
Coś mu się stało? Miał wypadek? Czy jest. ..?...
- Chwileczkę! Zaczekaj, Bronsonie- przerwała mu Bran-
dy uspokajająco.
- Więc co? Moi rodzice?
- Nie, odgadłeś, że chodzi o twego syna. To Christo-
pher...
- Pobił się z kimś? Tak go stłukę, że będzie wyglądał jak
po tygodniu pobytu w dżungli...
- Jeżeli pozwolisz mi skończyć... - przerwała mu delikat-
nie Brandy.
Bronson westchnął głęboko.
- Masz rację. Przepraszam. Już jestem spokojny.
Słysząc pełen wahania głos kuzynki, czuł, jak serce zaczy-
na mu szybciej bić, a dłonie wilgotnieją od potu.
- Wiesz, że czasem chłopcy grają z dziewczętami, żeby
przygotować się do turnieju.
Wizja Christophera, atakującego jakąś kruchą młodą
dziewczynę, przysłoniła oczy Bronsona mgłą. Przy swoim
serwisie jego syn mógł naprawdę kogoś skrzywdzić.
Jakby czytając w jego myślach, Brandy odparła:
- Nie, nie pyskował i nie zabił nikogo na korcie. Pozwo-
liłam mu grać z moją najlepszą tenisistką, Sabriną. A ona
potrafi się bronić.
Bronson słyszał już wcześniej, jak chłopak zachwyca się
najlepszą tenisistką spośród dziewcząt. Wtedy to zwierzył się
ojcu z nadziei dostania się do Notre Dame. To było zanim
jeszcze na firmę spadł istny potop zamówień i Bronson musiał
pracować po dwanaście godzin, żeby zaspokoić popyt. Przez
ostatnie parę tygodni starał się wracać do domu wcześniej, ale
syna jakoś nigdy nie zastał.
Nie mogąc się już doczekać wyjaśnień, zerknął na zegarek.
Lada chwila spodziewał się klienta.
- No dobrze. Nic mu się nie stało i nikomu nie zrobił
krzywdy. Więc o co chodzi?
- Czy Christopher wspominał o dziewczynie nazwiskiem
Hayward? O Sabrinie Hayward?
- Tak. Zachwycał się nią zaraz na początku roku, ale
ostatnio nic o niej nie mówił.
Cisza w słuchawce stawała się złowieszcza.
Zaciskając zęby, Bronson zapytał z pozorną łagodnością:
- A co ta Sabrina Hayward ma wspólnego z Christophe-
rem?
- Zauważyłam, że podczas treningów Sabrina i Christo-
pher lgną do siebie, ale myślałam, że są po prostu przyjaciół-
mi. To nic dziwnego, że gracze na ich poziomie szukają in-
nych juniorów, którzy potrafią zrozumieć napięcie, w jakim
sami żyją.
Po łagodnym tonie Brandy Bronson wyczuwał, że kuzynka
ostrzega go, by zachował spokój. Ale lepiej niech nie mówi
o napięciu. Żył, odczuwając je przez wszystkie szkolne lata,
bez pewności, czy starczy pieniędzy najedzenie, a co dopiero
nanaukę.
- Dzisiaj rano powinni spotkać się z moim asystentem
ponieważ trener z Notre Dame miał po południu obejrzeć
Christophera, a Sabrina też ma dziś ważny mecz. No więc mój
asystent zadzwonił rano, że trener jest chory. Wyobraź sobie
moje zdziwienie, gdy poszłam na korty i nie było tam ani
Christophera, ani Sabriny.
- I co? - Bronson poczuł, jak coś go ściska w żołądku.
- Zmartwiłam się, ponieważ oboje są dobrymi uczniami
i odpowiedzialnymi sportowcami.
Bronson wyczuwał, że kuzynka stara się złagodzić cios,
lecz tylko zwiększyła napięcie. Nie potrafił zachować spo-
koju.
- No, powiedz wreszcie, Brandy! Dlaczego mojego syna
nie było w szkole?
- Przeprowadziłam dyskretne dochodzenie i wreszcie wy-
kryłam, o co chodzi. Christopher jest pewien, że dostanie
stypendium z Notre Dame i chce, żeby Sabrina była z nim.
- Brandy przerwała na moment, aż w końcu wyznała: - Po-
stanowili się pobrać.
Tamara Hayward znalazła nareszcie obiekt swoich gorącz-
kowych poszukiwań; nowy model lśniącego czarnego mu-
stanga. Jak Sabrina mogła być tak nierozważna?
Tyle razy z nią rozmawiała, a córka, pogardliwie oceniała
zachowanie dziewcząt w szkole, a także innych młodych
kpbiet, które adorowały futbolistów, zapominając o swoich
studiach i ambicjach. Jak Sabrina mogła jej wyciąć taki nu-
mer?
Kiedy Meghan Donahue odwiedziła ją dziś rano, Tamara
bardzo się spieszyła. Zaspała, co samo w sobie było niezwyk-
łe, ponieważ uważała punktualność za jedną z najważniej-
szych zalet człowieka. Jednak gdy otworzyła drzwi, zasko-
czyło ją to, że w progu stanęła najlepsza przyjaciółka córki.
- Cześć, Meghan. Samochód ci się zepsuł?
Meghan wpatrywała się w podłogę, jakby mogła z niej
odczytać odpowiedzi na wszelkie zagadki życia.
- Nie, pani Hayward. Sabrina kazała mi przysiąc, że za-
chowam tajemnicę... To straszne, że zdradzam ją w taki spo-
sób.
Tamara spojrzała na kręcone rude włosy dziewczyny
i ogarnęły ją wątpliwości.
- O co chodzi, Meghan? Wiem, że pragniesz tylko dobra
Briny. Jestem pewna, że nie miałaby nic przeciw temu, żebyś
mi powiedziała, co się stało. Czyżby coś przeskrobała? We-
zwali ją do dyrektora?
Kiedy Meghan uniosła głową, i spojrzała na Tamarę, jej
orzechowe oczy wyrażały prawdziwe cierpienie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl