pdf @ download @ do ÂściÂągnięcia @ pobieranie @ ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 

 

Anne McCaffrey       Jeźdźcy Smoków

    . 27 .    

Bijcie w bębny, dmijcie w trąby,

Harfiarz w struny, jeździec w chmury.

Niechaj płomień siecze trawy,

Aż przeminie czas ten krwawy.


 

   Mimo że zakładano właśnie pięć Weyrów w ich poprzednich siedzibach, F'lar był zmuszony ściągnąć z powrotem swych ludzi z południa. Wyczerpani życiem w podwójnym czasie, byli u kresu wytrzymałości. Słaniając się na nogach, z ulgą i wdzięcznością powracali do swych domostw, które opuścili dwa dni i zarazem dziesięć Obrotów temu.

   R'gul, całkowicie nieświadomy tego, że Lessa dokonała wyprawy w przeszłość, poinformował F'lara i władczynię Weyr o przybyciu F'nora z siedemdziesięcioma dwoma nowymi smokami. Dodał zaraz, że wątpi, czy którykolwiek z jeźdźców w tej grupie będzie w stanie wziąć udział w walce.

   - Nigdy w życiu nic widziałem tak wyczerpanych ludzi - paplał R'gul. - Nie mogę pojąć co im się stało, przecież mieli tyle słońca, żarcia i w ogóle, a przy tym żadnych obowiązków. F'lar i Lessa wymienili spojrzenia.

   - Cóż, R'gulu, południowy Weyr powinien być zachowany. Przemyśl to sobie.

   - Jestem jeźdźcem, a nie babą - warknął stary jeździec. Trzeba by czegoś więcej niż podróż w pomiędzy, żeby mnie doprowadzić do tak żałosnego stanu.

   - Och, wkrótce się pozbierają - powiedziała Lessa i zaśmiała się w odpowiedzi na dezaprobatę R'gula.

   - Muszą się pozbierać, jeśli mamy oczyścić niebo z Nici warknął gniewnie R'gul.

   - W tej chwili to już nie jest problem - zapewnił go F'lar spokojnie.

   - Nie problem? Mamy tylko sto czterdzieści cztery smoki. - Dwieście szesnaście - poprawiła go Lessa z naciskiem.

   - Czy mistrz kowalski zbudował skuteczny miotacz ognia? zapytał, ignorując zupełnie jej uwagę.

   - Oczywiście - odparł F'lar, uśmiechając się tajemniczo. Jeźdźcy z pięciu Weyrów przywieźli ze sobą cały sprzęt bojowy. Fandarel niemal zerwał im z pleców miotacze i niewątpliwie przed nastaniem następnego dnia każdy kowal na kontynencie wykona duplikat tego urządzenia. T'ton powiedział F'larowi, że w jego epoce każda posiadłość była wyposażona w taką liczbę miotaczy, że można było uzbroić w nie wszystkich mieszkańców. W czasie Długiego Przejścia miotacze zapewne przetopiono albo wyrzucono i zapomniano o nich. Dram doszedł do wniosku, że lepszy od miotaczy jest skonstruowany przez Fandarela rozpylacz trójagenonu, albowiem może on jednocześnie służyć do nawożenia gleby.

   - Tak, jeden lub dwa miotacze to lepsze niż nic. Przydadzą się nam pojutrze.

   - Znaleźliśmy coś, co będzie nieporównanie skuteczniejsze wtrąciła Lessa i pośpiesznie, przeprosiwszy mężczyzn, pobiegła do sypialni.

   Zza kotary w drzwiach dobiegły ich dźwięki jakby śmiechu czy szlochu. R'gul zmarszczył brwi. Ta dziewczyna była zdecydowanie za młoda na stanowisko władczyni Weyr w tak ciężkich czasach.

   - Czy ona zdaje sobie sprawę z tego, jak krytyczne jest nasze położenie Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę oddział F'nora, o ile w ogóle będą w stanie latać? - gniewnie zapytał R'gul. - Powinieneś całkowicie zabronić jej opuszczania Weyr.

   F'lar puścił tę uwagę mimo uszu i zaczął nalewać sobie kielich wina.

   - Kiedyś twierdziłeś, że tych pięć opuszczonych Weyrów stanowi dowód na poparcie twej teorii, że Nici już nigdy nie zaatakują Pernu.

   R'gul przełknął ślinę. Pomyślał, że kajanie się, nawet jeśli tego właśnie oczekiwał od niego władca Weyr, nie pomoże im zwalczyć Nici.

   - W istocie, część tej teorii była słuszna - ciągnął F'lar, nalewając R'gulowi wina. - Twoja interpretacja była jednak błędna. Te Weyry były puste, ponieważ ich mieszkańcy... przybyli tutaj.

   R'gul zatrzymał kielich w pół drogi do ust i podejrzliwie popatrzył na F'lara. Ten człciwiek też był za młody, by udźwignąć brzemię swych obowiązków. Ale... zdawał się naprawdę wierzyć w to, co mówi.

   - Możesz wierzyć lub nie, R'gulu, a i tak nie później niż za dzień uwierzysz- tych pięć Weyrów nie świeci już pustkami. Oni są tutaj w teraźniejszości. Przyłączą się do nas pojutrze w Telgar. Są w sile tysiąca ośmiuset smoków, mają miotacze ognia i mają doświadczenie w prowadzeniu walki.

   Przez dłuższą chwilę R'gul patrzył w milczeniu na tego biednego człowieka. Powoli, z godnością postawił kielich na stole i obróciwszy się na pięcie wyszedł z pomieszczenia. Nie chciał, by dłużej wystawiano go na pośmiewisko. Ponieważ już pojutrze mają walczyć z Nićmi, to zrobi najlepiej, jeśli zaraz opracuje plan przejęcia władzy.

   Kiedy następnego dnia rano ujrzał klucz wspaniałych spiżowych smoków niosących władców i dowódców skrzydeł na konferencję, R'gul upił się do nieprzytomności.

   Lessa wymieniła pozdrowienia ze swymi przyjaciółmi, a następnie uśmiechając się słodko, opuściła zgromadzonych, tłumacząc się, że musi nakarmić Ramoth. F'lar odprowadził ją wzrokiem pełnym troski, po czym przywitał się z Robintonem i Fandarelem, których także zaproszono na spotkanie. Obaj mistrzowie cechów wprawdzie nic nie mówili, ale nie uronili ani jednego słowa wypowiedzianego na konferencji. Ogromna głowa Fandarela zwracała się ku kolejnym mówcom. Z rzadka tylko mrugał swymi głęboko osadzonymi oczami. Na twarzy Robintona widniał nieznaczny uśmiech. Obecność gości z przeszłości sprawiała mu widoczną rozkosz.

   F'lar, który chciał zrezygnować z tytularnej pozycji władcy w Benden, albowiem, jak twierdził, był zbyt mało doświadczony, został szybko zakrzyczany.

   - Całkiem nieźle dawałeś sobie radę w Nerat i Keroon. Naprawdę dobrze - powiedział T'ton.

   - Dwadzieścia osiem smoków i jeźdźców wykluczonych z walki. I ty to nazywasz dobrym dowodzeniem?

   -Jak na pierwszą bitwę, w której każdy jeździec był jeszcze zielony jak smocze niemowlę? Nie, człowieku. Byłeś u nas w Nerat, chociaż można by powiedzieć, że po czasie -T'ton uśmiechnął się z odcieniem złośliwości - a to właśnie należy do obowiązków jeźdźca. Nie masz racji. Twierdzę, że to była dobra robota. Dobra robota - powtórzył.

   Pozostali czterej władcy potakująco kiwnęli głowami. -Jednakże twój Weyr nie dysponuje jeszcze pełną siłą bojową, zatem będziemy uzupełniać twoje oddziały naszymi jeźdźcami ze skrzydeł o niepełnym składzie. Och, jakże królowe chwalą sobie te czasy. Są w swoim żywiole - uśmiechnął się od ucha do ucha, dając do zrozumienia, że spiżowych jeźdźców również niezmiernie cieszy możliwość walki z Nićmi.

   F'lar odpowiedział uśmiechem i pomyślał, że Ramoth była już prawie gotowa do lotu godowego, a tym razem Lessa... och, ta dziewczyna znów była tak zwodniczo słodka. Musi bardziej na nią uważać.

   - Zostawiliśmy ludziom Fandarela wszystkie miotacze ognia, które przywieźliśmy ze sobą. Dzięki temu będziesz mógł jutro uzbroić wszystkich ludzi z obrony naziemnej.

   - Tak, tak, dziękuję - powiedział Fandarel. - Zrobimy nowe w rekordowym czasie i niedługo zwrócimy wasze miotacze.

   - Nie zapomnij o urządzeniu do rozpylania trójagenonu w powietrzu - wtrącił D'ram.

   - A zatem ustalamy - T'ton przebiegł wzrokiem po twarzach zgromadzonych jeźdźców - że załogi wszystkich Weyrów spotykają się w pełnym składzie w Telgar trzy godziny po wschodzie słońca. Będziemy ścigać atakujące Nici aż do Crom. A propos, F'lar, te twoje mapy, które pokazał mi Robinton są doskonałe. My nigdy takich nie mieliśmy.

   - Skąd wiedzieliście, kiedy Nici zaatakują? T'ton wzruszył ramionami.

   - Ataki następowały tak często, nawet jeszcze wtedy, kiedy byłem dzieckiem, że po prostu czuło się kiedy nastąpi kolejny. Ale twój sposób jest lepszy. Dużo lepszy.

   - Precyzyjniejszy - dorzucił Fandarel z aprobatą.

   - Pojutrze, kiedy zjawimy się w Telgar, zażądamy dostaw żywności dla pustych jeszcze Weyrów - T'ton wykrzywił twarz w uśmiechu. - Jak w starych dobrych czasach, kiedy wymuszaliśmy na lordach dodatkowe daniny - zatarł niecierpliwie dłonie. - Jak w dobrych starych czasach.

   - Jest przecież południowy Weyr - przypomniał F'nor. Opuściliśmy go sześć Obrotów temu naszego czasu i zostawiliśmy stado bydła. Z pewnością się rozmnożyło, a poza tym jest tam pod dostatkiem owoców i zbóż.

   - Bardzo bym się ucieszył, gdyby ten eksperyment był kontynuowany - oświadczył F'lar, patrząc zachęcająco na F'nora.

   - Tak, tak. Nie zapomnij wysłać tam też Kylary - dorzucił szybko F'nor.

   Przedyskutowali jeszcze kwestię szybkiego sprowadzenia żywności dla wstępnego zaopatrzenia nowych Weyrów i na tym zakończyli naradę.

   - Trochę człowiekowi nieswojo - powiedział T'ton do Robintona, kiedy we dwóch delektowali się winem - gdy stwierdza, że Weyr, z którego wyjechał przedwczoraj i który zostawił w nienagannym porządku, obrócił się w zakurzone rumowisko. Kobiety z Jaskiń Niższych trochę się zafrasowały.

   - Uporządkowaliśmy te kuchnie - odparł F'lar z oburzeniem. Spokojny, niczym nie zmącony sen ostatniej nocy przywrócił mu dawne siły.

   T'ton chrząknął znacząco.

   - Mardra jest zdania, że mężczyzna nie jest w stanie uporządkować czegokolwiek.

   - Czy sądzisz, że będziesz w stanie dosiąść jutro smoka, F'nor? - zapytał F'lar z troską. Wyraźnie dostrzegał wyczerpanie malujące się na twarzy przyrodniego brata, choć po przespanej nocy wyglądał już znacznie lepiej. Mimo wszystko ten potworny wysiłek na przestrzeni kilku Obrotów był niezbędny, choć z przeszłości przybyło tysiąc osiemset smoków. Kiedy F'lar wysłał F'nora o dziesięć Obrotów w przeszłość, aby zajął się hodowlą tak niezbędnych w Weyr smoków, jeszcze nie wpadli na pomysł wyjaśnienia Pieśni-Zagadki, ani też nie wiedzieli nic o gobelinie.

   - Nie opuściłbym tej bitwy, nawet gdybym nie miał smoka oświadczył F'nor z determinacją.

   -To mi przypomina, że będziemy jutro w Telgar potrzebowali Lessy- zauważył F'lar. - Wiecie, ona potrafi rozmawiać z każdym smokiem - wyjaśnił T'tonowi i D'ramowi, niemal przepraszająco.

   - Och, wiemy o tym - zapewnił go T'ton. - Mardra nie ma nic przeciwko temu. Jako starsza władczyni Weyr, Mardra poprowadzi skrzydło złożone z królowych - dorzucił, widząc skonsternowanie F'lara.

   - Królewskie skrzydło?

   - Oczywiście - T'ton i Dram wymienili między sobą pytające spojrzenia, zdziwieni zaskoczeniem F'lara. - Chyba dopuszczacie swoje królowe do walki, czy nie?

   - Nasze królowe? T'ton, my w Benden przez całe lata mieliśmy tylko jedną smoczycę-królową. Tak było przez tyle pokoleń, że znaleźli się w końcu ludzie, którzy uważają legendy o walczących królowych za czystą herezję.

   - Do tej chwili, w zasadzie nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak jesteście nieliczni. Tak czy owak - opanował go ponownie entuzjazm - królowe są bardzo pożyteczne, jeśli zastosuje się miotacz ognia. Dopadają tych wiązek Nici, których nie zdołali zniszczyć inni jeźdźcy. Lecą niewysoko, poniżej głównych sił. To dlatego Dram jest tak bardzo zainteresowany aerozolem trójagenonu, który na dobrą sprawę nie zerwie nawet włosa z głowy mieszkańcom opryskiwanych terenów, a przy tym, w przeciwieństwie do płomieni, jest korzystny dla pól uprawnych.

   - Czy naprawdę chcesz przez to powiedzieć, że zezwalacie swoim królowym walczyć z Nićmi? - F'lar zignorował uśmiechy F'nora i T'tona.

   - Zezwalamy? - ryknął Dram. - Nie sposób ich zatrzymać. Czy nie znasz treści ballad?

   - Przejażdżka Morety? - Otóż to.

   Na widok wyrazu twarzy F'lara, który z irytacją odgarniał przydługie pasmo włosów, opadające mu na oczy, F'nor wybuchnął gromkim śmiechem. Za chwilę opanował się nieco i tylko niezbyt mądry uśmiech pozostał mu na ustach.

   - Dzięki. To mi podsuwa pewien pomysł - powiedział F'lar. Odprówadził władców do ich smoków, pomachał radośnie na pożegnanie Robintonowi i Fandarelowi. Nie przypuszczał wcześniej, że na dzień przed drugą bitwą będzie mu tak lekko na sercu. Spytał Mnementha, gdzie może być Lessa.

   - Kąpie się - odparł spiżowy smok.

   F'lar rzucił okiem na puste legowisko królowej.

   - Och, Ramoth jest jak zwykle na Szczycie - powiedział Mnementh, wyraźnie zasmucony.

   F'lar usłyszał, że odgłosy pluskania w łazience ustały i opuścił windę po gorące klah.

   - No i jak? Udało się spotkanie? - spytała słodko Lessa wynurzając się z łazienki. Jej smukłą figurę otaczał jedynie ręcznik. - Wyjątkowo. Chyba wiesz, że będziemy cię potrzebowali w Telgar?

   Przyjrzała mu się bacznie i ponownie się uśmiechnęła.

   - Jestem jedyną władczynią Weyr, która umie rozmawiać z każdym smokiem - odparła figlarnie...

   - Fakt - rzucił F'lar wesoło - i już nie jedynym jeźdźcem w Benden dosiadającym królowej...

   - Nienawidzę cię! - odcięła się Lessa, ale nie zdołała już wymknąć się F'larowi, który z gwałtowną pożądliwością przyciągnął ją do siebie i przytulił.

   - Nawet jeśli powiem ci, że Fandarel ma dla ciebie miotacz ognia i możesz przyłączyć się do królewskiego skrzydła? Przestała wić się w uścisku i zbita z tropu spojrzała nań pytająco.

   - I że Kylara zostanie władczynią Weyr na południu... w teraźniejszości? Jako władca Weyr potrzebuję spokoju i ciszy między bitwami...

   Ręcznik osunął się na ziemię, a Lessa odpowiedziała namiętnie na pocałunek F'lara.

następny   

 

 

 

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl