[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kondor część 1
Aktorzy:
Hekmeth Fahmy - Danuta Stenka
Kelnerka Yvette - Małgorzata Kożuchowska
Johann Eppler - Adam Ferency
"Toik" - Jan Peszek
major Sanson - Wojciech Malajkat
barman - Witold Pyrkosz
policjant - Krzysztof Globisz
intendent - Krzysztof Kowalewski
O wynikach długiej i krwawej kampanii w Afryce Północnej zadecydowała jedna bitwa
stoczona w pobliżu egipskiej osady el Alamejn. Wygrali ją żołnierze alianccy, ale tylko
dlatego, że szpiedzy to zwycięstwo przygotowali. El Alamejn to historia pojedynku wywiadu
brytyjskiego i niemieckiego, który został rozstrzygnięty zanim zagrzmiały działa.
Sytuacja w Afryce Północnej, gdzie ze zmiennym szczęściem ścierały się wojska włoskie i
alianckie uległa gwałtownej zmianie, gdy w lutym 1941 roku w Libii wylądował niemiecki
korpus ekspedycyjny Afrika Korps. Przybywali żołnierze wypoczęci, świetnie wyszkoleni i
wyposażeni. Od 24 marca 1941 r. jednostki Afrika Korps rozpoczęły ofensywę, która
doprowadziła je do granicy Egiptu. Dowódca, generał Erwin Rommel był mistrzem w
operowaniu oddziałami pancernymi i artylerią przeciwpancerną. Potrafił też znakomicie
wykorzystywać wywiad i to była jego tajna broń. Za liniami wroga miał szpiega o
kryptonimie "Kondor".
Jego prawdziwe nazwisko brzmiało Johan Eppler. Urodził się w 1914 r. w Aleksandrii.
Rodzice byli Niemcami i on czuł się Niemcem, chociaż ojciec zmarł, a matka wyszła
ponownie za mąż za bogatego prawnika egipskiego i przeszła na mahometanizm. Gdy
wybuchła wojna, Eppler zgłosił się do niemieckiej ambasady. Wyjechał do Berlina, gdzie
przeszedł staranne przeszkolenie w ośrodku Abwehry. W kwietniu 1942 r. przypłynął do
Trypolisu, mając w bagażach dwie amerykańskie radiostacje Hallicrafter, 50 tys. fałszywych
funtów szterlingów w banknotach oraz książkę "Rebecca".
Pierwszy szyfrogram nadał 4 czerwca 1942 roku, potwierdzając, że dotarł do Kairu, gdzie
zamieszkał na przedmieściu. Natychmiast zaczął poszukiwać starych znajomych. Według
zasad wyuczonych w czasie szkolenia w Niemczech rozglądał się za ludźmi zajmującymi
ważne stanowiska w armii lub władzach administracyjnych oraz tymi, którzy z racji zawodu
stykali się z dużą liczbą oficerów brytyjskich. Do tego schematu pasowała tancerka Hekmeth
Fahmy, którą Eppler poznał przed wojną w kabarecie "Kit Kat". Był przekonany, że Hekmeth
pamięta go doskonale i nie pomylił się. Gdy po zakończonym tańcu zbierała pieniądze za
swój występ, zbliżyła się do niego i szepnęła:
Fahmy:
Miło cię znowu widzieć. Dzisiaj nie mogę się z tobą spotkać, przyjdź jutro tam,
gdzie dawniej.
Zastanowiło go, dlaczego nie miała czasu tego wieczoru. Po wyjściu z kabaretu wsiadł do
taksówki i kazał się dowieźć do Zamalek, gdzie na Nilu cumowała mieszkalna łódź Hekmeth.
Nie czekał długo. Wkrótce na nabrzeżu zatrzymał się samochód z brytyjską rejestracją
wojskową. Mężczyzna, który z niego wysiadł, bez wątpienia oficer po cywilnemu, wszedł na
łódź i otworzył drzwi do kabiny kluczem, który wyjął z kieszeni płaszcza. Po kilkunastu
minutach przyjechała Hekmeth. Eppler nie czekał już dłużej.
Powrócił następnego wieczoru.
Hekmeth zaczęła wspominać dawne lata, zapewniając Epplera, że pozostał jej najbardziej
płomienną miłością. Przerwał jej:
Eppler:
Kim był oficer, który przyjechał do ciebie wczoraj wieczorem?
Fahmy:
Jesteś zazdrosny?
Eppler:
Nie, po prostu ostrożny.
Podniósł się z łóżka i podszedł do marynarki rzuconej na krzesło. Wydobył z niej rewolwer.
Eppler:
Poza tym bardzo interesują mnie brytyjscy oficerowie...
Nagle odwiódł kurek i zbliżył lufę pistoletu do głowy Hekmeth.
Eppler:
Wiesz, co zrobią ze mną Anglicy, gdy powiesz im, że jestem niemieckim agentem?
Oni są dżentelmenami tylko w powieściach Agaty Christie i to tylko dlatego, że staruszka
zapominała opisać, jak ci emerytowani pułkownicy patroszyli Hindusów w czasie służby w
kolonii...
Fahmy:
Przestań! Nie musisz mnie straszyć. Nienawidzę Anglików tak samo jak ty!
Eppler:
Kim więc jest oficer, który tu był wczoraj?
Fahmy:
Powiedziałam ci, nie znam jego nazwiska. To major. Służy w sztabie generalnym.
Wiem, że podczas ofensywy angielskiej w listopadzie był razem z gen. Auchinleckiem (wym.
ouczinlekiem). Mogę ci powiedzieć więcej! Często ma w teczce bardzo ważne dokumenty.
Eppler:
Skąd wiesz?
Fahmy:
Walkę z Anglikami zaczęłam wcześniej niż ty. To, co wyczytałam z dokumentów
mojego majora, przekazywałam ludziom z organizacji Wolnych Oficerów.
Eppler:
Teczka nie była zamknięta?
Fahmy:
Była, na małą kłódkę, ale kluczyk był dopięty do kluczyków samochodowych, które
trzymał w kieszeni marynarki. Teraz mam już go na własność. Dorobiłam...
Eppler:
Zależy mi na kontakcie z ludźmi, którym przekazywałaś informacje.
Eppler odłożył rewolwer go na podłogę, uznając, że dalsza rozmowa nie ma już sensu. W
czasie tego spotkania zdobył więcej niż się spodziewał.
Nad ranem Hekmeth wskazała mu łódź zacumowaną kilkadziesiąt metrów dalej, którą mógł
wynająć i urządzić tam sobie wygodną siedzibę.
Od tego czasu stała się najcenniejszym informatorem. Wykradała dokumenty z teczki
kochliwego majora, a "Kondor" każdego dnia o północy siadał do radiostacji. Informował o
rozmieszczeniu wojsk brytyjskich, transportach z amunicją i nowymi czołgami, zamiarach
dowództwa itd.
Jego szyfrogramy odbierały stacje nasłuchowe, z których jedna, obsługiwana przez oddział
kpt Seeböhma, znajdowała się w Libii na wzniesieniu nazwanym wzgórzem Jezusa. Tam
rozpoczął się pierwszy akt dramatu.
Stacja nasłuchowa, która odbierała meldunki "Kondora", zainstalowana była w kilku
samochodach pancernych w pobliżu wzniesienia Tel-el-Eisa, nazwanego Wzgórzem Jezusa.
Do obowiązków obsługi należało również rejestrowanie brytyjskiej łączności radiowej.
Oczywiście najważniejsze informacje były zaszyfrowane, ale uważny słuchacz z pewnym
doświadczeniem nie miał większych kłopotów ze zrozumieniem całej tej radiowej wrzawy.
Mógł zorientować się, czy wróg przygotowuje się do natarcia, czy przegrupowuje siły, gdzie
są największe oddziały. Kpt. Seeböhm był mistrzem nad mistrzami. Po sposobie nadawania
rozróżniał jednostki, potrafił lokalizować je i orientować się w ich ruchach.
Na początku lipca wywiad brytyjski zlokalizował posterunek nasłuchowy kpt. Seeböhma.
Rozkaz zlikwidowania otrzymał 48. batalion australijski, dowodzony przez ppłk Hammera -
hodowcę owiec z Australii, na którego żołnierze z racji nazwiska mówili "twardy jak młotek".
O godz. 3.40 w nocy z 9 na 10 lipca 1942 r. batalion ruszył do ataku. Szybko pokonali
włoskie straże u podnóża wzniesienia, ale odgłosy walki zaalarmowały Niemców, którzy
naprędce zorganizowali obronę, chroniąc się za opancerzonymi samochodami. Bitwa na
szczycie była zacięta i krwawa, lecz ze względu na dwukrotną przewagę liczebną
Australijczyków jej wynik był przesądzony. Zaledwie kilku żołnierzy niemieckich ze 100-
osobowej kompanii oddało się do niewoli. Pozostali zginęli lub odnieśli poważne rany.
Seeböhm, pchnięty bagnetem w brzuch i klatkę piersiową, żył jeszcze, ale po kilkunastu
godzinach zmarł nie ujawniwszy żadnego ze swoich sekretów.
Major Anthony Sanson, szef brytyjskiego oddziału kontrwywiadu badający zdobyte
dokumenty zwrócił uwagę na pojawiający się w kilku miejscach kryptonim "Kondor".
Zastanowiła go również książka Daphne du Maurier "Rebecca" znaleziona w jednym z
samochodów. Musiała być używana do odszyfrowywania meldunków "Kondora". Nic więcej
major Sanson nie mógł powiedzieć..
W tym samym czasie Johann Eppler postanowił zajrzeć do klubu "Turf", gdzie często
przesiadywali brytyjscy oficerowie. Chętnie przysłuchiwał się ich rozmowom. Z urywanych
zdań, zwierzeń, plotek można było czasem zbudować ważną informację o nastrojach w
brytyjskiej armii, zmianach personalnych, atmosferze w dowództwie.
Zamówił szklankę whisky i siedział przez kilkanaście minut przy barze. Tego wieczoru było
w klubie pusto i doszedł do wniosku, że dalsze przebywanie w tym miejscu jest stratą czasu.
Wyciągnął pięciofuntowy banknot i wręczył barmanowi.
Barman:
Przepraszam, sir, czy nie ma pan egipskich funtów?
Eppler:
Nie podobają ci się brytyjskie pieniądze? Są złe?
Barman:
Nie o to chodzi sir, wszystko w porządku.
Barman oddalił się szybko i po chwili przyniósł na tacy resztę. Zapamiętał jednak, że
pięciofuntowy banknot otrzymał od oficera w stopniu kapitana. Tymczasem Eppler skierował
się klubu w hotelu "Metropolitan", gdzie można było spotkać korespondentów wojennych.
Rozmowy z nimi Eppler uważał za równie interesujące jak z brytyjskimi oficerami. Tym
razem szedł tam w innym celu. Podczas poprzedniego pobytu zauważył nową kelnerkę
Yvette. Przyglądał się jej uważnie i doszedł do wniosku, że pójście z nią do łóżka jest tylko
sprawą ceny. Nie mylił się. Nad ranem wyciągnął portfel z kieszeni koszuli leżącej na krześle
i zapłacił jej 20 funtów. Nie zwrócił uwagi, że dziewczyna bacznie przygląda się plikowi
banknotów w jego portfelu. Popełnił drugi błąd tej nocy.
Nad ranem Yvette zameldowała się u swojego przełożonego - szefa żydowskiej agencji
wywiadowczej, noszącego pseudonim "Toik", współpracującego z brytyjskim
kontrwywiadem MI-6.
Yvette:
Jestem przekonana, że ten kapitan jest niemieckim szpiegiem.
Toik:
Dlaczego tak sądzisz?
Yvette:
Odnoszę wrażenie, że mówi z obcym akcentem. Jest bardzo bogaty. Widziałam w
jego kieszeni portfel wypchany banknotami.
Toik:
Pilnuj go, a jak będziesz miała coś nowego, zadzwoń.
Gdy wyszła, rozważał jeszcze przez chwilę jej słowa i sięgnął po słuchawkę telefonu.
Toik:
Chciałbym rozmawiać z majorem…
Nie podał nazwiska, ale sekretarka Anthony'ego Sansoma wiedziała, że nie należy zadawać
zbędnych pytań ludziom, których głos słyszała w słuchawce.
Toik: Dzwonię do pana, majorze, w sprawie, która może być ważna. Proponuję spotkanie w
miejscu, o którym mówiliśmy wcześniej, za pół godziny.
"Toik" odłożył szybko słuchawkę. Nie lubił rozmawiać długo, gdyż to rodziło
niebezpieczeństwo ustalenia, z jakiego numeru dzwonił.
Spotkali się w niewielkiej smażalni ryb nad brzegiem Nilu. "Toik" przedstawił majorowi
podejrzenia Yvette. Sansom słuchał uważnie przekonany coraz bardziej, że mężczyzna z
portfelem wypchanym banknotami może być szpiegiem, który używa kryptonimu "Kondor".
Od kilku dni badał starannie książkę "Rebecca", znalezioną w samochodzie pancernym.
Dokładne oględziny wykazały, że na okładce wymazano gumką cenę - 50 eskudos. Kupiono
ją więc w Portugalii, a tam nie było dużo księgarni sprzedających angielskie wydawnictwa.
Wkrótce ludzie z wywiadu w Lizbonie powiadomili Kair, że znaleźli księgarnię, w której 3
kwietnia 1942 roku asystent attaché wojskowego ambasady niemieckiej zakupił 6 książek.
Podejrzenia, że książka była kluczem do szyfru, potwierdziły się.
Major Sansom już następnego dnia po rozmowie z "Toikiem" otrzymał nowe materiały.
Zgłosił się do niego intendent i wyjął z teczki kilkadziesiąt fałszywych banknotów
pięciofuntowych.
Intendent:
Są fałszywe. Zostały podrobione bardzo dobrze i dlatego należy podejrzewać, że
pochodzą z państwowej wytwórni w Niemczech...
Major:
Skąd je pan ma?
Intendent:
Ten, który pan trzyma…
Intendent zawiesił głos, przyjrzał się numerowi banknotu i sprawdził coś w swoich notatkach.
Intendent:
Został wypłacony barmanowi w "Turf Club" dwa dni temu przez brytyjskiego
kapitana. Barman nie zna go bliżej.
Major:
Wie pan, skąd pochodzą inne banknoty?
Intendent:
Tak, około 300 funtów przyniósł do mojego biura grecki kupiec. Otrzymał je od
człowieka mieszkającego na łodzi. Dwaj mężczyźni kupili dużą ilość jedzenia i picia.
Wygląda na to, że przygotowywali przyjęcie…
Major:
Dziękuję panu. To wszystko jest bardzo ważne.
Po wyjściu intendenta major nakazał, aby cały rejon, w którym mieszkał Eppler, został
otoczony przez żandarmerię.
Tego samego ranka Yvette wróciła do łodzi Epplera. Zapukała do drzwi kabiny, ale nikt nie
odpowiedział. Weszła do środka. Na korytarzu walały się puste butelki po alkoholu, wszędzie
widać było lady nocnej libacji. Eppler spał w swojej kabinie i żadne próby obudzenia go nie
powiodły się. Yvette usiadła przy niewielkim biurku rozważając, czy zaczekać, aż Eppler się
obudzi, czy wrócić później. Ostatecznie doszła do wniosku, że wróci po kilku godzinach, ale
postanowiła zostawić wiadomość dla Epplera. Rozejrzała się na biurku w poszukiwaniu
papieru i ołówka. Jej wzrok padł na książkę "Rebecca" i wystającą spomiędzy stron kartkę.
Na niej widniały długie kolumny cyfr. Yvette nie miała wątpliwości, że jest to szyfr. Zaczęła
kartkować książkę, zwracając uwagę na to, że niektóre strony są mocniej zabrudzone.
Zanotowała ich numery i spisała cyfry z kartki, schowała ją z powrotem między stronice
książki, którą odłożyła na miejsce i upewniwszy się, że Eppler śpi, wymknęła się z łodzi.
Przebiegła kilkanaście kroków i skręciła w uliczkę, gdzie powinny stać ryksze. Tam omalże
nie zderzyła się z policjantem.
Policjant:
Nie tak szybko panienko!
Schwycił ją mocno za rękę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]