[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jane Carew
Na zawsze twój
Przekład Jan B. Kowalski
Rozdział 1
– Ach, to ty – rzekła rudowłosa kobieta
siedząca przed toaletką do lustrzanego od-
bicia dziewczyny, która właśnie stanęła w
drzwiach. – Wejdź – dodała. – Gdzie byłaś
przez cały dzień?
– Znalazłam sobie pracę. – Dziewczyna
weszła do pokoju i usiadła na sofie. – Chy-
ba mi się spodoba, Mabillo.
Jej macocha miała trzydzieści sześć lat,
lecz nie chciała się do tego za bardzo przy-
znawać i lubiła kiedy mówiono do niej po
imieniu, bo wydawało się to niwelować
wszelkie różnice wieku. Mabilla tymcza-
sem skończyła się malować i wzięła grze-
bień, gładząc nim puszyste włosy dość
rzadkiego koloru. Gdyby tylko zechciała
zachować je w naturalnym kolorze, myśla-
ła dziewczyna, łatwiej byłoby jej się przy-
zwyczaić do drugiej żony ojca. Mabilla
przechyliła się prawie wkładając twarz w
lustro. – O mój Boże! Przez chwilę wyda-
wało mi się, że zobaczyłam siwy włos –
wyprostowała się nagle: – Pracę, Ellen,
moja droga? Co też ci przyszło do głowy!
Właśnie dziś rano dostałam list od twojej
ciotki Margaret.
– Pisałaś do ciotki Margaret? Przecież
wiesz, że mój ojciec nie pozwoliłby ci
gdyby... gdyby...
– Dlaczego cię o to boli głowa? Przecież
twój ojciec chce, żebym zawsze była
szczęśliwa.
Ellen Marshall rzuciła Mabilli zimne
spojrzenie: – Będę osobistą sekretarką... –
zaczęła, lecz macocha jej przerwała –
Chcesz wiedzieć, co pisze ciotka Maggie?
– spytała stanowczo.
Ellen, która zaczęła się zbierać do wyj-
ścia, opadła na swoje miejsce: – Więc do-
brze, powiedz mi, ale nie sądzę, żeby
wpłynęło to na moje plany.
Mabilla zaczęła grzebać w szufladzie
między mnóstwem kosmetyków.
– Gdzież ja go mogłam położyć? Na-
prawdę... O, tu jest. Posłuchaj: „Wiedzia-
łam, że prędzej czy później poprosisz mnie
o pomoc. Widzę, że moja ukochana brata-
nica Ellen nie zdobyła się na napisanie
paru słów, ale ty, osoba zupełnie mi obca,
nie miałaś zahamowań. Oczekiwałam, że
się odezwiesz, od chwili kiedy usłyszałam
o odejściu biednego Roberta. No cóż, jeże-
li będziesz w stanie mnie znieść, ja posta-
ram się znieść ciebie. Ale pamiętaj, robię
to tylko dla Roberta, nie dla ciebie".
– Stara wiedźma! – skomentowała Ma-
billa. – Będzie miała za swoje, kiedy we-
zmę ją za słowo i zabiorę się za nią, Ellen.
Jedźmy do niej obie i pomóżmy jej wydać
część pieniędzy.
– I ty masz zamiar przyjąć takie zapro-
szenie? Po tym, jak poprosiłaś ją o jałmuż-
nę? Wiesz, że mój ojciec byłby wściekły
na samą myśl o tym, że ciotka Margaret
jest nam cokolwiek winna. Tym bardziej,
że prawdę mówiąc, nie jest.
Mabilla z wściekłością kopnęła obcią-
gnięte fioletową satyną krzesło.
– Dlaczego nie? Twój ojciec nie był
zbyt przewidujący, inaczej nie umarłby zo-
stawiając nas obie bez grosza – zapomina-
jąc, że to właśnie ona wydała większą
część fortuny swego męża, Mabilla ze zło-
ścią zaczęła przechadzać się po pokoju, co
krok energicznym ruchem nogi odrzucając
na bok połę aksamitnego szlafroka.
– Nawet gdyby ciotka naprawdę chciała,
żebyśmy przeprowadziły się do niej, wola-
łabym jednak sama zarabiać na swoje
utrzymanie – powiedziała Ellen.
Mabilla stanęła jak wryta, spoglądając z
podziwem na dziewczynę.
– Jesteś bardzo ładna, budzisz zaufanie.
Dlaczego miałabyś je tracić ślęcząc w ja-
kimś biurze, skoro możesz sprawić, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]