[ Pobierz całość w formacie PDF ]
DIANA PALMER
RODEO
Tytuł oryginału: That Burke Man
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Todd Burke usiadł pewniej na rozklekotanym krześle i zaczął przyglądać się
uwaŜnie otoczonemu barierką placowi, na którym odbywało się rodeo. Poprawił na
głowie stetsona, a następnie zerknął na buty i nogawki spodni. Nie pomyślał o tym, Ŝe
rodeo to nie kościół. Od wielu lat nie pracował u ojca, a ostatnie występy jeździeckie
Cherry teŜ juŜ poszły w zapomnienie.
Myśl o córce sprawiła mu wyraźną przyjemność. Ta dziewczyna naprawdę
nieźle radziła sobie z koniem. Brakowało jej tylko pewności siebie. Była Ŝona Todda
nie pochwalała tej nagłej pasji. Ale Todd był dumny z córki. Dzięki niej z mniejszą
przykrością wspominał swoje małŜeństwo zakończone sześć lat temu szybkim
rozwodem. Sąd przyznał mu wówczas opiekę nad Cherry, poniewaŜ Marie i jej nowy
mąŜ byli zbyt pochłonięci interesami, Ŝeby zająć się dziewczynką.
Obecnie Cherry była czternastoletnią pannicą i od czasu do czasu mogła mu
nawet pomóc w prowadzeniu firmy komputerowej. Jednak Todd często czynił sobie
wyrzuty, Ŝe nie poświęca córce dostatecznie duŜo czasu i uwagi. CóŜ, był przecieŜ
dyrektorem firmy i nie mógł wszystkiego zrzucać na podwładnych.
Ale praca nudziła go coraz bardziej. Miał juŜ za sobą najtrudniejszy, ale
jednocześnie najciekawszy okres. Zarobił miliony i teraz pozostawało mu odcinanie
kuponów od tego, co wypracował wcześniej. Miał nadzieję, Ŝe parotygodniowy urlop
w czasie wakacji Cherry pozwoli mu znaleźć coś nowego, ekscytującego w jego Ŝyciu
i pracy, jednak szybko stwierdził, Ŝe juŜ samo myślenie o tym za bardzo go nuŜy.
Teraz czekał niecierpliwie na występ córki. Przyjechali do Jacobsville, poniewaŜ miał
tu wystąpić ulubiony jeździec Cherry. Zresztą miasteczko połoŜone było niedaleko
Victorii, gdzie znajdowała się teksaska siedziba firmy. Nie planowali udziału
dziewczynki w konkursie. Córka spytała pod wpływem nagłego impulsu, czy moŜe
wystąpić, a on w końcu się zgodził. Nie liczyli na wiele, poniewaŜ poziom rodeo był
wysoki, a Cherry mogła co najwyŜej uchodzić za zdolną amatorkę.
Głos spikera wyrwał go z zamyślenia. Usłyszał swoje nazwisko, a następnie
zobaczył postać w kapeluszu z szerokim rondem. Przez moment miał wraŜenie, Ŝe to
on sam wyjechał na arenę. Cherry miała podobną sylwetkę, zwłaszcza teraz, kiedy
siedziała pochylona na koniu. Todd obserwował jej przejazd i serce w nim zamarło.
Cherry popełniała podstawowe błędy. Oboje wiedzieli, Ŝe nie wygra rodeo, ale Todd
liczył po cichu na to, Ŝe przynajmniej nie będzie ostatnia.
-
AleŜ to kompromitujące
-
usłyszał jakiś Ŝeński głos.
-
Ta dziewczyna nigdy
nie będzie dobra. Wprawdzie zupełnie nieźle trzyma się na koniu, ale po prostu nie
potrafi jeździć. Czegoś jej brakuje.
Todd wzdrygnął się na dźwięk tego głosu. Dosłyszał w nim poczucie
wyŜszości, którego tak nie znosił. Zwłaszcza jeśli ktoś mówił o jego córce. Szybko
teŜ obejrzał się, Ŝeby sprawdzić, kto pozwala sobie na podobne uwagi. Kiedy w końcu
dostrzegł tę kobietę, jego serce zabiło mocniej.
Piękna wysoka blondynka, która tak obcesowo potraktowała umiejętności
Cherry, zaczęła mówić o sobie towarzyszącemu jej męŜczyźnie. Stwierdziła, Ŝe czuje
się świetnie i Ŝe jest u szczytu formy. Nawet noga doskwiera jej mniej niŜ zwykle.
Oczywiście będzie musiała uwaŜać na plecy, ale to juŜ drobnostka. NajwaŜniejsze, Ŝe
znów pokaŜe się na rodeo.
Oparła się o barierkę i raz jeszcze spojrzała na Cherry. Dziewczynka
wykonywała zwrot. Zachowywała się tak, jakby usłyszała jej uwagę i to speszyło ją
jeszcze bardziej. Jane zrobiło się głupio. Młodociana zawodniczka najwyraźniej bała
się gwałtownych manewrów. Powiedziała o tym stojącemu obok kowbojowi, a on
skinął głową. Ta Chenny czy Cherry musiała być nowicjuszką, poniewaŜ Jane nigdy
nie słyszała jej nazwiska, a przecieŜ od wielu lat brała udział (i wygrywała!) w
róŜnych zawodach.
Jane nie miała ochoty na dalsze obserwacje. Postanowiła rozprostować nogi.
Skierowała się więc do wyjścia, nie rozglądając się dokoła. Nagle na jej drodze
pojawił się ubłocony męski but. Podniosła wzrok, Ŝeby sprawdzić, co się dzieje.
Dostrzegła dryblasa w nieokreślonym wieku, o cięŜkim, stalowym spojrzeniu. Nawet
nie podniósł się z krzesła. Wyciągnął po prostu nogę i zagrodził jej przejście.
Jane otworzyła usta, Ŝeby coś powiedzieć, ale męŜczyzna odezwał się
pierwszy:
-
Kto pani pozwolił krytykować tę dziewczynę?!
-
huknął na nią.
-
Wszystko
słyszałem! Taka lalunia jak pani nie powinna w ogóle zabierać głosu w tych
sprawach!
Jane spojrzała na niego ze zdumieniem. Nie, ten facet równieŜ nie pokazywał
się na rodeach. A przynajmniej nie w Teksasie.
-
Kim pani jest? Modelką? Pewnie pracuje pani tutaj na rodeo, co? Jako
hostessa…
Todd aŜ zaśmiał się w duchu, poniewaŜ blondynka wyglądała na zupełnie
zbitą z pantałyku. Wpatrywała się w niego z otwartymi ustami, jakby ujrzała jakieś
dziwne zwierzę.
-
Czy pani w ogóle rozumie moje pytanie?
-
dodał po chwili, patrząc na nią z
politowaniem.
Jane powoli zaczynała dochodzić do siebie. Nie spodziewała się takiego ataku
i potrzebowała czasu, Ŝeby ochłonąć.
-
Doskonale rozumiem
-
powiedziała twardym, ostro brzmiącym głosem.
-
Nie
mam jednak zamiaru odpowiadać na podobne impertynencje. Chciałabym przejść.
-
Wskazała nogę, która spoczywała przed nią niby szlaban.
-
Nie tędy.
-
MęŜczyzna zarechotał, najwyraźniej bardzo z siebie zadowolony.
-
A właśnie, Ŝe tędy.
Jane schyliła się, syknęła, poniewaŜ poczuła nagły ból w plecach, a następnie
chwyciła nogę męŜczyzny, uniosła ją do góry i pchnęła lekko. Wiedziała, Ŝe
rozchwiane krzesło nie wytrzyma tego naporu. Siedzący obok kowboje, którzy
obserwowali jazdy z kamiennymi twarzami, teraz nie potrafili ukryć rozbawienia.
MęŜczyzna zaczął gramolić się z ziemi, ale to juŜ nie interesowało Jane. Ruszyła do
wyjścia, gdzie czekał jej opiekun, pomocnik i najlepszy przyjaciel, Tim Harley.
Tim nawet nie starał się ukryć dezaprobaty, ale mimo to przyprowadził jej
ulubionego wałacha, Nawiasa. Jane zacisnęła wargi i spróbowała go dosiąść.
-
Nie powinnaś dzisiaj jeździć
-
gderał Tim.
-
Masz jeszcze czas. PrzecieŜ
widzę, co się dzieje.
-
AleŜ, Tim! PrzecieŜ nie mogłam nie przyjąć zaproszenia. Byłoby ci wstyd za
mnie, sam przyznaj
-
tłumaczyła, starając się nie myśleć o bólu.
-
Nikt nie oczekiwał, Ŝe wystąpisz
-
ciągnął Harley.
-
Wszyscy myśleli, Ŝe po
prostu pokaŜesz się na rodeo. Wiesz, jako wielokrotna zwycięŜczyni.
Jane usadowiła się w siodle. W samą porę, poniewaŜ zauwaŜyła, Ŝe zbliŜa się
do niej dryblas w szarym stetsonie. Na szczęście inni jeźdźcy juŜ ją otoczyli i ruszyła
na plac. Jane była tutaj legendą. Niestety, musiała przed rokiem zakończyć występy.
Jednak wszyscy ją jeszcze dobrze pamiętali.
-
Proszę państwa
-
rozległ się głos spikera.
-
Oto Jane Parker. Najpiękniejsza i
najlepsza. ZwycięŜczyni wielu zawodów. Obecnie, jak wiecie, nie występuje, ale
wciąŜ wspaniale trzyma się na koniu.
Jane posłała uśmiech wiwatującym tłumom. Był to prawdziwy wyczyn,
zwaŜywszy, Ŝe plecy bolały ją jak licho. Z trudem utrzymywała się na koniu.
Bob Harris wyszedł na plac i wręczył jej pamiątkową rozetkę.
-
Nawet nie próbuj zsiadać
-
powiedział, zasłoniwszy dłonią mikrofon.
Posłuchała jego rady.
-
Proszę państwa, proszę o chwilę uwagi.
-
Głos Boba znów rozbrzmiewał z
pełną siłą.
-
Wszyscy współczujemy Jane z powodu tragicznej śmierci ojca, Orena
Parkera, wspaniałego jeźdźca i dwukrotnego mistrza świata w rzutach lassem.
Organizatorzy tego rodeo chcieliby uczcić jego pamięć. Jane, przyjmij od nas tę
pamiątkową rozetkę i wiedz, Ŝe jesteśmy z tobą. Proszę państwa, Jane Parker!
Zgromadzeni na rodeo widzowie znowu zaczęli wiwatować. Jane uniosła do
góry rozetkę, a następnie przypięła ją sobie do piersi. Bob podał jej mikrofon.
Podziękowała w krótkich, lecz serdecznych słowach za pamięć i w obawie, Ŝe za
chwilę spadnie z konia, skierowała się szybko do wyjścia.
W końcu znalazła się poza placem. Jednak tutaj czekała na nią pierwsza
niespodzianka
-
nie mogła zsiąść z konia. Zaraz teŜ pojawiła się i druga w postaci
gniewnego kowboja o stalowym spojrzeniu. MęŜczyzna chwycił wędzidło i skrzywił z
pogardą usta.
-
Patrzcie, patrzcie, kto by powiedział, Ŝe taka z ciebie mistrzyni.
-
Bez
[ Pobierz całość w formacie PDF ]