[ Pobierz całość w formacie PDF ]
GINA WILKINS
GORĄCA LINIA
ROZDZIAŁ 1
Staroświecka lampa łagodnym blaskiem oświetlała stylową sypialnię.
Wsłuchana w niski pomruk grzmotu Erin narzuciła przez głowę zwiewną koszulę
nocną. Obejrzała się w lustrze i wygładziła materiał na szczupłych biodrach.
Doskonale zdawała sobie sprawę ze swojej urody. Miała cudowną sylwetkę,
ciemne włosy, błękitne oczy, delikatne rysy twarzy. A jednak jej łóżko było puste.
Nikt nie czekał na nią. Żaden mężczyzna, wchodząc do pokoju, nie wstrzymywał
oddechu na widok jej ciała otulonego w jedwab i kaskady koronek.
Odwróciła się od lustra tłumiąc westchnienie. Bezwiednie odgarnęła
przeszkadzający jej kosmyk włosów. Była całkowicie pochłonięta wyobrażaniem
sobie kogoś, kto mógłby z nią być w takiej chwili. Mężczyzny, który przytulałby ją i
troskliwie osłaniał przed nadchodzącą burzą...
Telefon zadzwonił niemal równocześnie z uderzeniem grzmotu. Potężny
pomruk spowodował, że rozdźwięczały się drzwi i okna w całym domu. Dopóki
dzwonek nie powtórzył się, nie była nawet pewna, czy to telefon. Podniosła
słuchawkę nie spuszczając wzroku z drzwi sypialni córeczki. Na szczęście łoskot
pioruna nie obudził Chelsea.
- Witaj, siostruniu.- Głos w słuchawce był zniekształcony przez burzę.
Erin rozpromieniła się rozpoznając brata.
- Fatalne połączenie. Czy w ogóle mnie słyszysz? -krzyknęła w słuchawkę.
- Jako tako. A ty mnie?
- Nie najgorzej. Dobrze, że dzwonisz, zaczynałam się już trochę niepokoić.
Masz jakiś dziwny głos, nie wiem czemu.
- Cholerne przeziębienie, wczoraj w ogóle nie mogłem mówić.
- Zażyłeś coś? Byłeś u jakiegoś doktora? - zaniepokoiła się.
- Nie, droga mateczko, nie byłem u żadnego doktora. Przecież współczesna
medycyna jest bezsilna wobec zwykłego przeziębienia.
- No tak, rzeczywiście. Mam nadzieję jednak, że twoja najnowsza przyjaciółka
troszczy się o ciebie, jak należy. - Starała się nie mówić ze zbytnim przekąsem.
Adam i tak wiedział, co sądzi o jego aktualnej sympatii. Nie było sensu znów
wdawać się w kłótnię na jej temat.
- Moja najnowsza przyjaciółka należy już do przeszłości - oznajmił po krótkiej
chwili milczenia.
Eleonora & Polgara
- Dlaczego? Co się stało? - Z trudem starała się ukryć zadowolenie.
- Dużo by opowiadać. W każdym razie przejrzałem na wylot uroczą fasadę, a
to, co zobaczyłem pod spodem,nie było już takie atrakcyjne.
- A nie mówiłam? - mruknęła cicho, licząc trochę na to, że nie dosłyszy jej
poprzez trzaski w słuchawce.
Dosłyszał.
- Bardzo proszę, tylko bez dogadywania. Jestem chory, samotny i
wykończony. Pogadamy, jak będę na tyle silny, żeby się bronić.
- Rozumiem - odpowiedziała. - Dobrze, biedaku. Zaczekam. Ale jak poczujesz
się lepiej...
- Natychmiast zacznę ćwiczyć sztuki obronne - roześmiał się ochryple. -
Wiesz, że z twoim głosem też dzieje się coś dziwnego. Czy ty przypadkiem też
czegoś nie złapałaś?
- Nie, to chyba tylko zmęczenie. - Potrząsnęła głową zapominając, że nie mógł
jej widzieć. - Jestem skonana po całym dniu.
- Mam nadzieję, że się nie przemęczasz. Zawsze robisz za dużo rzeczy naraz.
Powinnaś czasem dawać sobie trochę oddechu.
Ściągnęła brwi starając się dosłyszeć, co mówi. Musiał być nieźle przeziębiony,
skoro miał aż tak zmieniony głos!
- Nic mi nie jest, naprawdę. Cieszę się, że zadzwoniłeś. Bardzo mi brakuje
rozmów z tobą, zwłaszcza teraz, kiedy Corey wyniosła się w góry Ozark po to, żeby
się odnaleźć, czy coś w tym stylu. To wielka strata dla mnie, zważywszy, że tylko
wy dwoje na całym świecie potraficie należycie docenić moje dowcipy.
Skrzywiła się, bo kolejna seria denerwujących trzasków zmusiła ją do
odsunięcia słuchawki od ucha.
- Kto taki wyniósł się w góry Ozark? - zapytał zdumiony, kiedy zapanowała
wreszcie cisza.
- Corey - powtórzyła dobitnie. - Słuchaj, Adam, chyba katar nie uszkodził ci
pamięci. To przecież moja stara przyjaciółka. Stale o niej opowiadam...
- Kochanie, zaczekaj, nic nie rozumiem. Jaki Adam? Tym razem Erin poczuła
się niepewnie. Co się stało?
Katar padł bratu na umysł? Czyżby miał silną gorączkę?
- O co ci chodzi?
- Zdawało mi się, że mówisz do mnie Adam - wyjaśnił, korzystając z przerwy w
wyładowaniach atmosferycznych. Burza oddalała się i trzaski na linii stopniowo
cichły. Nareszcie słyszała jego głos, wyraźny mimo lekkiej chrypy. Był to głos obcej
osoby.
- Wytłumacz mi wszystko od początku, Cheryl. Kto to jest właściwie ta Corey?
Eleonora & Polgara
Słowo daję, że nigdy o niej nie słyszałem.
- Cheryl? - Na twarzy Erin odmalowało się najwyższe zdumienie. Ścisnęła w
ręku słuchawkę.
Na drugim końcu linii zapadła martwa cisza, wreszcie rozmówca Erin odezwał
się:
- Rozumiem, że nie mówię z Cheryl...
- Nie, nie mówi pan. A pan nie jest Adamem, prawda?
- O Boże - jęknął nieznajomy. - Najmocniej przepraszam, musiałem wykręcić
zły numer. Byłem pewien, że rozmawiam z siostrą.
- A ja myślałam, że pan jest moim bratem. - Erin poczuła, że jej twarz płonie.
- Czy chociaż połączyłem się z dobrym miastem? Próbowałem dodzwonić się
do North Little Rock pod numer 555-2026.
Jego śmiech nieoczekiwanie uspokoił Erin.
- Owszem, połączył się pan z Little Rock. Musiał pan jednak przycisnąć
niewłaściwy klawisz, ponieważ mój numer to 555-2029.
- Coś takiego - roześmiał się znowu. - A ja naprawdę byłem święcie
przekonany, że pani to Cheryl.
- A ja byłam pewna, że pan jest Adamem - powtórzyła, uśmiechając się coraz
szerzej. Ale numer! Koleżanki z agencji reklamowej uśmieją się do łez! O ile w
ogóle jej uwierzą, pomyślała tłumiąc chichot.
- Pani brat chyba nie mieszka w Bostonie? – indagował ją rozbawionym
głosem. - To już byłby niezwykły zbieg okoliczności.
- Nie, nie mieszka w Bostonie. Zwykle mieszka w Kalifornii, dużo podróżuje... -
przerwała w pół zdania. Cóż go to mogło właściwie obchodzić. Chciał przecież do-
dzwonić się do siostry, w dodatku rozmawiali przez międzymiastową. - Może uda
się panu uzyskać zwrot kosztów, jeśli zadzwoni pan do centrali i wyjaśni, co się
zdarzyło.
- Hmm ... Jej propozycja nie zainteresowała go specjalnie. - Zdaje się, że w
dalszym ciągu czeka pani na wiadomości od brata. Niepokoi się pani o niego
troszkę, prawda?
- Och, jestem pewna, że wkrótce się znajdzie - odpowiedziała, mile ujęta jego
słowami. - Adam od czasu do czasu lubi się gdzieś zawieruszyć.
- A ta Corey, która zamieszkała w drewnianej chacie w górach Ozark, jest pani
przyjaciółką, dobrze zrozumiałem? - Sprawiał wrażenie, jakby wcale nie miał
ochoty kończyć rozmowy. Dziwnym trafem Erin również nie paliła się do tego.
- Tak, to moja najlepsza przyjaciółka - odpowiedziała czując jednocześnie, że
jest to jeszcze zbyt słabe określenie. Cprey zachowywała się cudownie w okresie
rozwodu Erin. Ona jedna wiernie wytrwała przy niej, kiedy wszyscy odeszli z
Eleonora & Polgara
Martinem... Tak się złożyło, że większość przyjaciół, z którymi utrzymywali
stosunki, to w rzeczywistości znajomi Martina. On sam bynajmniej nie zamierzał
zrywać starych więzów. Jedyne osoby, których pragnął się pozbyć, to żona i córka.
Rozwód całkowicie zmienił życie Erin. Przyjęła posadę grafika w agencji
reklamowej, wychowywała małą Chelsea, zaczęła się liczyć z każdym groszem.
Poznała kilka nowych osób, z nikim jednak nie zaprzyjaźniła się naprawdę. O życiu
uczuciowym przez cały ten czas w ogóle nie było mowy. Każda z randek kończyła
się niezbyt przyjemnie, kiedy mężczyzna, z którym się umówiła, dowiadywał się, że
nie jest śmiertelnie złakniona jego usług w łóżku. Nie spotkała też nikogo, kto
miałby ochotę obarczyć się odpowiedzialnością za dziecko innego mężczyzny.
Być może właśnie dlatego ten omyłkowy telefon wydał jej się tak ekscytujący.
Naprawdę tęskniła za dorosłym towarzystwem. A może ta historia skończy się też
jednorazowym zaproszeniem na obiad, jakich ostatnio wiele otrzymywała? Kto
wie? W końcu nie wszyscy mężczyźni są okropni.
- Powinna pani koniecznie zadzwonić do brata. Na pewno ucieszy się, a pani
przestanie się o niego niepokoić.
- Chętnie posłuchałabym pańskiej rady, gdybym tylko wiedziała, gdzie mój
brat się podziewa - odparła z uśmiechem, zupełnie nie urażona tym, że obcy
wścibia nos w jej sprawy. - Jak już mówiłam, mój brat dużo jeździ po świecie. Teraz
chyba siedzi gdzieś w Ameryce Środkowej. Na pewno odezwie się do mnie zaraz
po powrocie.
- Rozumiem. No cóż, chyba wreszcie powinienem zadzwonić do Cheryl.
Jeszcze raz przepraszam, że niechcący zawracałem pani głowę.
- Nie ma za co. Właściwie było mi bardzo miło -przyznała odważnie.
- Naprawdę? Mnie również bardzo przyjemnie rozmawiało się z panią -
przerwał, przeczekując ostatni, zamierający trzask na linii. - No to do widzenia -
rzucił wreszcie.
- Niech pan dba o siebie - odpowiedziała. W końcu był przecież czyimś
bratem.
- Dziękuję, będę na siebie uważał. Jeszcze raz do widzenia.
- Do widzenia. - Niechętnie odłożyła słuchawkę na widełki. Nie wiedzieć
czemu odniosła wrażenie, że jej rozmówca równie opornie rozstawał się z nią.
Ledwie zdążyła wstać i przejść kilka kroków, telefon odezwał się ponownie. Kto
też mógł dzwonić tym razem?
- Wie pani co? Zapomnieliśmy o czymś - odezwał się w słuchawce znajomy,
lekko schrypnięty głos.
- O czym? - Nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Pani brat w dalszym ciągu spotyka się z tą koszmarną babą, której pani nie
Eleonora & Polgara
[ Pobierz całość w formacie PDF ]