[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZ DENNY
Ona i jej mężczyźni
Tytuł oryginału:
Island Child
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Co za skwar! Gdzie te chłodne pasaty, kiedy ich
potrzebujemy?
Sarah Michaels bębniła palcami po kierownicy
czekając, aż Mitzi, jej najlepsza przyjaciółka, zajmie
miejsce obok. Nagle kątem oka zauważyła nadmuchi-
wany samolot swego synka, Mike'a. Musiał go tu
zostawić po wizycie u dentysty. Przełożyła zabawkę
na tylne siedzenie. Ruch, który kosztował minimum
wysiłku, a prawie że oblała się potem.
- Przeżywamy kataklizm upałów, Oahu roztapia
się w słońcu, a klimatyzacja w moim samochodzie jest
tylko czarownym wspomnieniem. Nie tracę nadziei,
że uda mi się ją naprawić po najbliższej wypłacie.
- Westchnęła i odgarnęła z szyi przyklejone kosmyki
ciemnobrązowych włosów.
- Niejednokrotnie już proponowałam ci pożyczkę,
ale ty bronisz się przed moimi pieniędzmi jak przed
tyfusem -powiedziała Mitzi Kealoha, wyjmując z to-
rebki wachlarz o szkielecie z kości słoniowej.
- Moje wydatki nie mogą być twoim utrapieniem,
Mitzi. - Zatrzymały się przed światłami. Sarah spo-
jrzała na przyjaciółkę. - A swoją drogą to dobry
z ciebie oryginał. Kto to widział, żeby w naszych
czasach używać wachlarza!
- Wolę chłodzić się wachlarzem niż gazetą. Cóż,
jestem tradycjonalistką. Ty zaś najbardziej upartą
istotą pod słońcem.
- Upór, o którym mówisz, nazwałabym raczej
niezależnością. Nie zapominaj, że znalazłam się w ta-
rapatach, ponieważ ktoś, kogo obie znamy, nauczył
się cudze pieniądze traktować jak swoje.
Mitzi zatrzepotała wachlarzem.
- Farrell Michaels zamydlił oczy już niejednej oso-
bie. Ja i Osamu dobrze wiemy, co przecierpiałaś,
zanim wybrał do czysta twoje konto w banku i po-
płynął sobie w siną dal. Dlatego chcemy ci pomóc
Ostatecznie od tego są przyjaciele.
- Ty i Osamu i tak dla mnie mnóstwo robicie. Nie
myśl, że nie poczuwam się do wdzięczności. Regularnie
co tydzień objadamy was z Mikiem, zaś twoja mama
poświęca swój czas, by opiekować się nim po szkole.
Mitzi machnęła ręką.
- Lubimy być potrzebni. Uznaj to za rodzaj
egoizmu.
Ulica była zatłoczona. Jechały z szybkością piechu-
ra. Upał tamował oddech. Sarah zmieniła temat.
- Czy nie uważasz, że ruch na kontynencie jest
bardziej znośny?
- Ale chyba dla znośniejszego ruchu na ulicach nie
zamierzasz opuścić Honolulu, Oahu i Hawajów? Tu
jest twój dom.
Sarah wzruszyła ramionami.
- Rozważałam kwestię wyjazdu. Być może z dala
od tej wyspy Mike byłby szczęśliwszy.
- Gadanie."Może tak, a może nie...
- Wspomniałam o Mike'u, ale to tylko wierzchołek
góry lodowej.
- Więc co cię gnębi? Bo przecież nie popsuta
klimatyzacja. Czyżby to Farrell był tą górą lodową?
- Wystarczy, że usłyszę to imię, bym od razu
przypominała sobie, że od ośmiu miesięcy nie płaci na
dziecko. - Sarah skręciła w lewo i wyjechała na
promenadę ciągnącą się wzdłuż zatłoczonej plaży.
-Boże, już nie pamiętam, kiedy po raz ostatni miałam
urlop. Ale nie słuchaj tych moich jęków i żalów.
Prawdopodobnie przechodzę kryzys wieku średniego.
- Mając trzydziestkę? - prychnęła przyjaciółka.
- Mój syn nie skończył jeszcze dziewięciu lat, a już
przytłaczają mnie pewne problemy wychowawcze.
- Co? I mówi to kobieta, która cytuje słowo w sło-
wo całe partie z rozpraw pedagogicznych?
- Doszłam ostatnio do wniosku, że teoria i prak-
tyka to dwie różne rzeczy. - Cień smutku przemknął
po twarzy Sarah. - Ileż razy zastanawiałam się, jak
by to było, gdyby Mike miał przy sobie ojca.
- Farrell nigdy nie był prawdziwym ojcem. Lecz
czy aby na pewno nie chcesz, żeby wrócił?
- Za żadne skarby świata!
- To dobrze. Ostatecznie ten drań roztrwonił wszy-
stko, co zostawił ci ojciec. No i zdradził cię z tą małą,
która mogłaby być jego córką.
- Nigdy nie chciał mieć dzieci. To był mój pomysł.
Dzisiaj nie mogę uwierzyć, że byłam tak naiwna.
Sądziłam, że dziecko przywiąże go do domu i rodziny.
- Wszystkich wprowadził w błąd. Przecież z po-
czątku nie było milszego faceta. Mogło się wydawać,
że marzy tylko o domowym ognisku.
Sarah zarumieniła się.
- A potem kazał mi się szpikować pigułkami.
- Wygodniś! Małżeństwo tak, ale nie obowiązki.
Na szczęście nie wszyscy mężczyźni są tacy. Na pewno
spotkasz jeszcze kogoś, na kim się nie zawiedziesz.
- Mitzi, prosiłam cię już, żebyś nie wracała do tego
tematu.
- Nie chcę być wścibska, ale chłopcy w wieku
Mike'a potrzebują ojców. Uczeni autorzy, których
czytujesz, chyba mówią coś na ten temat.
- Oczywiście, że tak. Między innymi wiem od nich,
że ojciec jest potrzebny chłopcu, żeby zaszczepić
w nim bakcyla współzawodnictwa.
- Szkoda, że Osamu tak często wyjeżdża. Inaczej
my również dochowalibyśmy się już śliczniutkich
bachorków. Ale, ale... O czymś mi to przypomina.
Czy skontaktowałaś się już z tym stowarzyszeniem,
o którym wspomniał ci Sam?
Sarah uśmiechnęła się.
- Zabawny zbieg okoliczności. Bo właśnie wczoraj,
po kilku tygodniach oczekiwania na liście rezerwo-
wych, Mike'owi przydzielony został opiekun. Cieka-
wam, co to za człowiek.
- Osamu twierdzi, że w Stowarzyszeniu „Bądź
przyjacielem samotnego dziecka" udziela się społecz-
nie wielu tutejszych przedsiębiorców. Rzecz jasna,
tych, co lubią dzieciaki.
Sarah rzuciła na przyjaciółkę niepewne spojrzenie.
- Gdyby tylko Harvey i Mike lepiej się rozumieli...
- Harvey Denton? - parsknęła Mitzi. - A któż
może zrozumieć tego pompatycznego osła! Co ty
właściwie w nim widzisz?
- Oboje lubimy operę i teatr. A poza tym, powiedz-
my sobie szczerze, Mitzi, nie jestem oblegana przez
mężczyzn.
-Tym gorzej dla nich. I nie przekonasz mnie
co do tego Dentona - powiedziała Mitzi, odpinając
pas bezpieczeństwa, gdyż właśnie zatrzymały się przed
jej domem.
Sarah pożegnała się z przyjaciółką i wyjechała na
szeroką wstęgę autostrady. Myślała o mężu, który ją
porzucił, i ośmioletnim synu, który przed kilku tygo-
dniami zaczął trenować piłkę nożną. Pomimo że
Farrell okazał się człowiekiem bez wartości, ona
również czuła się winna z powodu rozpadu małżeń-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]