[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PAULA MARSHALL
CENA HONORU
PROLOG
10 listopada 1558 roku
- Dobrze wiesz, że obiecałaś go poślubić, kiedy powróci
do domu. Sama mnie o tym zapewniałaś.
Dochodziło południe, siostry rozmawiały w Shelford
House przy londyńskiej ulicy Strand. Było chłodno, chociaż
zapowiadał się pogodny dzień. Penelope Jermaine oskarżyła
starszą siostrę, Mary, o wiarołomność. Penelope właśnie się
dowiedziała, że rodzice - przy pełnej aprobacie samej zain
teresowanej - zaaranżowali zaręczyny Mary z Williamem
Vassallem, lordem Castleford.
Mary, jasnowłosa piękność, uśmiechnęła się pogardliwie
i dumnie do kasztanowłosej i dosyć pospolitej z urody Pe
nelope.
- Skończ wreszcie z tą dziecinadą - prychnęła. - Oliver
Woodville i ja byliśmy tylko dziećmi przed jego wyjazdem
do Europy. Mówiliśmy, co ślina na język przyniosła. To nic
nie znaczyło.
- Wcale nie byliście dziećmi! - wykrzyknęła Penelope ze
złością. - Oboje osiągnęliście wiek dojrzały, a w wieczór po
przedzający jego wyjazd wymieniliście obrączki.
- Obrączki? - Pięknie wysklepione brwi Mary uniosły się
kpiąco, jakby ilustrując ton jej głosu. - To zwykłe świecideł-
5
ka. Nikt przecież nie uważa, że takie bezwartościowe dro
biazgi do czegokolwiek mnie zobowiązują.
- To ty jesteś bezwartościowa, a nie obrączki - oświad
czyła Penelope. - Jak widać, uroczyste obietnice nic dla cie
bie nie znaczą.
Mary wzruszyła ramionami lekceważąco.
- Siostro, siostro, najwyraźniej żyjesz w innym świecie.
Kiedy mnie i Olivera łączyła przyjaźń, byłyśmy tylko bied
nymi pannami bez posagu. Wówczas Oliver był dla mnie
stosowną partią. Gdy ojciec odziedziczył fortunę i prze
stronny dom, w którym mieszkamy, stałyśmy się dzie
dziczkami i wszystko uległo zmianie. Od razu mogłyśmy
zacząć przebierać w kandydatach do ręki, bywać na dwo
rze i prowadzić życie wolne od ograniczeń, na które były
śmy uprzednio skazane. W takiej sytuacji z przyjemnością
przyjmuję oświadczyny znamienitego zalotnika, a nie ko
goś pokroju Olivera Woodville'a. - Zamilkła, by po chwili
dodać uszczypliwie: - Nie od rzeczy byłoby, gdybyś pomy
ślała o sobie, droga siostro. Urodą nie skusisz żadnego kon
kurenta, więc lepiej uzupełnij posag o dodatkowe atrybuty,
choćby stosowne zachowanie. Na początek przestań instru
ować osoby starsze i mądrzejsze od siebie, jak powinny po
stępować.
Na twarzy Penelope wykwitł rumieniec. Dobrze wiedzia
ła, że Mary gardzi nią za większe zainteresowanie książkami
niż gierkami toczonymi na dworze Tudorów.
- Ale co pomyśli Oliver? - zauważyła. - I jak się poczu
je, kiedy po powrocie do domu zastanie cię u boku innego
mężczyzny, który w dodatku mógłby być twoim ojcem?
Mary zawczasu przygotowała sobie odpowiedź na tego
typu pytania. Robiła wrażenie osoby, która ma gotowe wy
jaśnienie każdej kwestii.
- To, co on pomyśli, nie jest twoją sprawą. Mnie to zupełnie
6
nie interesuje. Zapewne spędzał czas na zabawach z rozmai
tymi damami we Francji i Włoszech i nie zaskoczy go infor
macja, że zmieniłam zdanie. Będzie musiał zadowolić się ślu
bem z kobieta o podobnym majątku i osiąść wraz z nią na wsi.
Droga siostro, skoro tak bardzo poruszyła cię moja decyzja,
to może sama weźmiesz Olivera za męża? Życie na prowincji
obojgu wam dobrze zrobi, w to nie wątpię.
Penelope nie udało się powstrzymać łez napływających
do oczu. Była dość inteligentna, by nie wierzyć w udawaną
troskę Mary. Starsza siostra najzwyczajniej z niej szydziła,
i to tak, że trudno to było znieść nawet komuś przyzwy
czajonemu do podobnego traktowania. Penelope nie miała
co odwoływać się do jej honoru, gdyż ponad wszelką wąt
pliwość Mary nie znała takiego pojęcia. Młodsza siostra aż
nazbyt dobrze pamiętała dzień, kiedy to trzy lata temu Oli
ver żegnał je przed wyjazdem do Europy w towarzystwie
Harry'ego Grantly'ego.
Na podstawie wszystkich jego słów i czynów nabrała
pewności, że spodziewał się, iż Mary będzie na niego cze
kała. Przypomniała sobie w dodatku coś, czemu wówczas
nie poświęciła wiele uwagi, gdyż miała ledwie czternaście
lat, a Mary już osiemnaście. Oliver pragnął porozmawiać
z ich ojcem, poprosić go o oficjalną zgodę na zaręczyny, lecz
Mary zaprotestowała. „Na zaręczyny przyjdzie pora po two
im powrocie" - oznajmiła.
Czyżby już wtedy wiedziała, że kuzyn ojca jest ciężko
chory, a gdy umrze, nie będą dłużej ubogie i lekceważone?
Przyjęcie oświadczyn Olivera Woodville'a, kiedy Mary nic
nie znaczyła, a on dysponował przyzwoitym, wręcz pokaź
nym majątkiem, to jedno, lecz dochowanie mu wierności,
gdy los dał jej szansę poślubienia kogoś ze znakomitego ro
du, to zupełnie co innego.
Żadne argumenty Penelope nie mogły wpłynąć
7
na Mary. W takiej sytuacji dziewczyna postanowiła mil
czeć. Biedny Oliver! Jakże nieprzyjemna niespodzianka
go czeka, kiedy wróci do domu. O tym także najlepiej
nie myśleć. Penelope spacerowała po pokoju, aby ukryć
zakłopotanie. Choć wnętrze urządzono ze smakiem, nie
potrafiła się nim cieszyć. W przeciwieństwie do siostry
wolałaby mieszkać w ładnym, niedużym domku na wsi,
którego nie opuszczały, dopóki dwa lata temu majątek
ojca nagle się nie powiększył.
Myśli Mary krążyły tymczasem wokół zupełnie innych,
ważniejszych zagadnień.
- Ojciec chciałby z nami porozmawiać na temat koro
nacji królowej Elżbiety. Uroczystość odbędzie się wkrótce
po śmierci jej siostry Marii. To już niedługo. Z pewnością
zostaniemy zaproszeni na uroczystości w opactwie West
minster, skoro mam poślubić lorda Castleforda. Stosow
ny wygląd jest sprawą najwyższej wagi. Mama już zama
wia suknie i ustala terminy wizyt u jubilerów. - Krytycznym
wzrokiem przyjrzała się Penelope. - Nieźle będzie się mu
siała nabiedzić, byś choć trochę odróżniała się od tłuszczy.
Smutna to konieczność, ale jakoś damy sobie radę...
Zamierzała kontynuować te uszczypliwości, lecz zamil
kła, słysząc pukanie do drzwi. Do pokoju wszedł kamerdy
ner rodziny Jermaine'ów, John Brewster. W rękach ściskał
nową białą trzcinkę.
- Panie - powitał je wyniośle. - Jaśnie pan oczekuje
w wielkiej sali. Ma dla was wiadomość. Proszę zatem zbie
rać się i niezwłocznie ruszać za mną.
Penelope z trudem stłumiła chichot. Jedna z niewielu
rzeczy, które bawiły ją w nowym stylu życia, to zupełnie
odmieniony Brewster. Jeszcze niedawno był to dość leniwy
sługa, a teraz zrobił się z niego wielki majordom, z manier
i z wyglądu pasujący do dworu przyszłej królowej.
8
[ Pobierz całość w formacie PDF ]