pdf @ download @ do ÂściÂągnięcia @ pobieranie @ ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Laura MacDonald
Opiekun i stażystka
Medical Duo 240
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Adele, jak miło znowu cię widzieć. – Edward Fletcher wstał, wyszedł
zza biurka i zamiast wyciągnąć rękę na powitanie, niespodziewanie
cmoknął ją ciepło w policzek. – Spocznij, proszę, spocznij. – Wskazał
fotelik obok biurka.
Adele usiadła. Czuła się jak skrzyżowanie pacjentki z dawno nie
widzianą siostrzenicą.
– Dobrą miałaś podróż? – spytał Edward, wracając na swoje miejsce za
biurkiem.
– Owszem, nie mogę narzekać.
– Mam nadzieję, że będzie ci tu z nami dobrze w Stourborne Abbas.
– Na pewno – mruknęła Adele, rozglądając się po gabinecie lekarskim
Edwarda. Nadal nie chciało jej się wierzyć, że tu jest, że zrezygnowała z
pracy w szpitalu, opuściła znajomy światek rodzinnego Chester i zaczyna
wszystko od nowa w prowincjonalnej przychodni zdrowia.
– Adele, muszę ci na wstępie powiedzieć, że od naszej ostatniej
rozmowy zaszły pewne zmiany. – Edward spoważniał.
– A konkretnie? – spytała z budzącym się niepokojem.
– No więc, po pierwsze, stwierdzono u mnie niestety dusznicę i
nadciśnienie, w związku z czym nie mogę już pracować tyle co dawniej.
– Przykro mi to słyszeć – rzekła powoli Adele. – Czy to oznacza, że
sprawiam swoją osobą kłopot? – Spojrzała uważniej na Edwarda i dopiero
teraz zauważyła, że zmizerniał i rzeczywiście wygląda na zmęczonego.
– Skądże znowu. – Energicznie pokręcił głową. – Chodzi tylko o to, że
nie będę mógł cię wprowadzać w nowe obowiązki. Ale spokojnie –
dorzucił szybko, dostrzegając w jej oczach zaczątki paniki – to żaden
problem. Mój partner, Casey, zgodził się tobą zaopiekować. Casey nie
uczestniczył w rozmowie kwalifikacyjnej, bo był wtedy na
trzymiesięcznym szkoleniu, więc go jeszcze nie znasz.
– I odpowiada mu takie rozwiązanie? – spytała z powątpiewaniem
Adele.
– Naturalnie. Sam je zaproponował.
– Naprawdę? – Uniosła brwi.
– Naprawdę, poza tym tak się składa, że jest również moim lekarzem i
skoro sam kazał mi zwolnić tempo...
– To nie miał wyjścia. To chciał pan powiedzieć?
– Mniej więcej. – Edward roześmiał się ubawiony jej bezpośredniością.
Poważniejąc, podjął: – Ale nie obawiaj się, Adele, twój roczny staż jest jak
najbardziej aktualny. Poza tym, że nie odbędziesz go pod moim
kierunkiem, cała reszta warunków, jakie uzgodniliśmy, pozostaje w mocy,
a na piętrze czeka na ciebie mieszkanie służbowe. I jeszcze jedna sprawa,
która chyba poprawi ci nastrój.
– Tak? – bąknęła Adele, próbując wykrzesać z siebie choć odrobinę
entuzjazmu. Była trochę rozczarowana, inaczej wyobrażała sobie przyjęcie
w Stourborne Abbas. – Jaka?
– Podczas rozmowy wstępnej wspomniałaś, że interesuje cię medycyna
sądowa i współpraca z policją.
– Tak, zgadza się – przyznała Adele. – Zawsze pociągała mnie ta
dziedzina i zamierzam się jej w przyszłości poświęcić.
– A więc tak się składa, że Casey jest chirurgiem policyjnym na rejon
Stourborne Abbas.
– Naprawdę?
Adele dostrzegła naraz nowe możliwości stwarzane przez
niespodziewany układ, który, szczerze mówiąc, trochę ją z początku
zdeprymował. Przygotowała się na odbycie stażu pod okiem tego
sympatycznego, bezpośredniego mężczyzny, a teraz okazywało się, że
decydujący rok spędzi z człowiekiem, którego nawet nie widziała.
Podniosła wzrok na Edwarda.
– A może mi pan zdradzić nazwisko tego Caseya? Edward zachichotał.
– To właśnie jest jego nazwisko – odparł. – Tak każe się do siebie
zwracać – dorzucił, widząc jej zaskoczenie. – No, a teraz sprawa
podstawowa. – Wyjął z szuflady klucze i wręczył je Adele. – To klucze do
twojej kwatery – powiedział. – Gdzie zostawiłaś samochód?
– Na podwórku. Coś nie tak?
– Nie, w porządku, ale proponuję, żebyś go przestawiła na tyły
budynku. Mamy tam mały parking dla lekarzy. Wróć tu, jak się z tym
uporasz, to poproszę którąś z dziewcząt, żeby cię zaprowadziła do
mieszkania. Sam bym to zrobił, ale... – skrzywił się – ostatnio nie za
dobrze żyję ze schodami.
Chwilę potem Adele siedziała już w swoim samochodzie i wycofywała
go z podwórka przed Woolverton House – przychodni zdrowia w
Stourborne Abbas. Był to wielki, liczący ponad dwieście lat budynek
wznoszący się przy głównej ulicy tego targowego miasteczka. W budynku
tym, jak się wkrótce dowiedziała, mieszkał kiedyś zamożny kupiec z
rodziną, potem mieściła się tam prywatna szkoła dla dzieci z dobrych
domów i przez dłuższy czas hotel. Na przychodnię zaadaptowano go
niedawno.
Stosując się do wskazówek Edwarda, Adele skręciła w łukowatą bramę
po prawej stronie budynku i znalazła się na brukowanym kocimi łbami
dziedzińcu, na którym stały już trzy samochody, a miejsca było na jeszcze
trzy. Wjechała ostrożnie tyłem na jedno z tych ostatnich, zgasiła silnik i
wodziła przez chwilę wzrokiem po wykuszach, attykach i okapach
zabytkowej fasady budynku.
Kiedy wysiadała, ciszę zalegającą nad dziedzińcem zburzył ryk silnika
potężnego motocykla, który wpadł na pełnym gazie przez bramę, zakręcił
z fasonem i zatrzymał się na miejscu parkingowym naprzeciwko Adele.
Zirytowana tym brutalnym wtargnięciem współczesności w spokojną
enklawę minionych czasów, obrzuciła motocyklistę nieprzychylnym
spojrzeniem. Odziany był w czarną skórę, na głowie miał kask, twarz
skrywał lśniący wizjer. Przyglądał się jej przez chwilę, potem zsiadł z
motocykla. Jego ruchy zdradzały arogancję i to jeszcze bardziej podziałało
Adele na nerwy. Nie wytrzymała.
– Tu nie wolno parkować – powiedziała lekko podniesionym głosem. –
To parking dla samochodów lekarzy.
Bez pośpiechu odpiął pasek pod brodą, ściągnął kask i potrząsnął
głową. Na Adele spojrzała beznamiętnie para ni to szarych, ni zielonych
oczu, których wyraz był nieodgadniony. Nieznajomy włosy miał ciemne,
krótko ostrzyżone, rysy twarzy surowe. Nie był przystojny, może
atrakcyjny dla pewnego rodzaju kobiet, ale nie przystojny, a już na pewno
daleko mu było do Nigela.
Ale nie wolno jej myśleć teraz o Nigelu. Ani teraz, ani nigdy, jeśli nie
chce popaść znowu w depresję i na nowo rozdrapywać świeżo zagojonych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl