pdf @ download @ do ÂściÂągnięcia @ pobieranie @ ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JOAN ELLIOTT PICKART
Aniołowie i elfy
Angels And Elves
Tłumaczyła: Maria Filimon
PROLOG
Forrest MacAllister przystanął w progu salonu, by przyjrzeć się leżącej na
kanapie kobiecie. Wsparta na ułożonych wysoko poduszkach czytała powieść,
zupełnie nie zdając sobie sprawy z jego obecności.
Andrea, jego mała siostrzyczka, wyrosła na piękną kobietę, pomyślał.
Kasztanowe loki opadały na ramiona w uroczym nieładzie, a brązowe oczy
lśniły jasnym, czystym blaskiem. Co najważniejsze jednak, w cudowny sposób
emanowało od niej szczęście i autentyczna radość życia.
Andrea, doszedł do wniosku, odznacza się również największym i
najokrąglejszym brzuchem, jaki kiedykolwiek widział. Bliźnięta zdecydowanie
zajmowały wiele miejsca w łonie swojej ciężarnej mamy. Tak, jego siostrzyczka
oczekiwała narodzin dzieci.
– I co nowego, słoneczko? – Tym pytaniem przerwał panującą w pokoju
ciszę.
Twarz Andrei rozjaśnił uśmiech.
– Forrest! Wielkie nieba, ty naprawdę wróciłeś. Uściskaj mnie. Nie
słyszałam, kiedy wszedłeś.
– John wpuścił mnie, wychodząc – wyjaśnił Forrest, przemierzając pokój.
– Twój mąż wygląda jak człowiek sukcesu. – Pochylił się, by objąć siostrę. – To
mi się podoba. Mogę uściskać trzy osoby jednocześnie.
Andrea zaśmiała się.
– Wyglądam okropnie. Przypominam wyrzuconego na brzeg wieloryba. A
teraz zostałam jeszcze skazana na leżenie w łóżku, na kanapie lub w fotelu, po
to, by moje maleństwa nie pojawiły się na świecie za wcześnie.
– Wyglądasz wspaniale.
– Jestem gruba. Gruba, to właściwe słowo. Usiądź, proszę. Chcę się tobie
przyjrzeć. Och, Forreście, tak się cieszę, że zdążyłeś wrócić przed narodzinami
dzieci. Rok bez ciebie to zdecydowanie za długo. Bardzo za tobą tęskniliśmy.
– Ja także tęskniłem za wami, choć ten wyjazd z pewnością był dla mnie
wspaniałym doświadczeniem, o którym nigdy nie zapomnę. Japonia jest piękna,
Andreo. A zaprojektowanie domu, który wtopiłby się w krajobraz, zachowując
jednocześnie własny, niepowtarzalny charakter, stanowiło wielkie wyzwanie.
– Przysyłałeś wspaniałe listy, chociaż wciąż jesteś na bakier z ortografią.
– Ortografia nadal jest obcą mi sztuką. – Ziewnął. – Straciłem rachubę
czasu. Nie mam nawet pojęcia, jaki dzisiaj jest dzień. Przyjechałem tu prosto z
lotniska, ale mama i tata będą musieli zadowolić się rozmową przez telefon do
czasu, aż się trochę wyśpię.
– I nasi bracia. Do nich też lepiej zadzwoń. Michael i Ryan tak bardzo się
cieszą, że wróciłeś do domu na dobre.
– Na pewien czas mam dość podróżowania. Posłuchaj, naprawdę muszę
trochę się przespać. Zamierzałem tylko wpaść na chwilę zobaczyć, jak się
miewasz.
– Forreście, zanim pójdziesz, chciałam jeszcze o czymś z tobą
porozmawiać. To nie potrwa długo.
– Mów śmiało.
– Hm, wiesz, że moją ulubioną autorką jest Jillian Jones-Jenkins i że kilka
lat temu spotkałam ją w księgarni Deedee Hamilton. Bardzo się
zaprzyjaźniłyśmy od tamtej pory.
Forrest skinął głową.
– Tak, Jillian pisze te ckliwe romansidła, za którymi przepadasz.
– Nie zaczynaj. To naprawdę brzydko drażnić kobietę w błogosławionym
stanie. Tak więc, Jillian jeździła ostatnio po kraju, podpisując swoje książki, a
jutro zatrzyma się w księgarni Deedee. Proszę, Forreście, czy mógłbyś tam
pójść, kupić najnowszą powieść Jillian i poprosić o autograf dla mnie? – spytała
nieśmiało Andrea.
– Ale dlaczego ja? Przecież Deedee może to dla ciebie zrobić, a nawet
sama Jillian na pewno z chęcią przywiezie ci swoją książkę.
– Cóż... – Andrea uśmiechnęła się. – Chodzi jeszcze o coś.
– Aha. Niedobrze – stwierdził Forrest. – Ten błysk w twoim oku źle
wróży. Pamiętam z dzieciństwa, że podobna minka zawsze zwiastowała kłopoty.
– Forreście, Forreście, bądź dobry dla swojej słodkiej małej siostrzyczki.
Chodzi mi tylko o drobną przysługę.
– Oszczędź mnie – poprosił, wznosząc wzrok ku niebu.
– Tyle razy zwiodły mnie twoje niewinne słówka, że to zbrodnia znów
wykorzystywać moją naiwność.
– Musisz bardziej ufać ludziom – zwróciła mu uwagę.
– Nie zamierzasz wracać do pracy przez pewien czas, prawda?
– Prawda – potwierdził, przyglądając się jej nieufnie.
– Zamierzam trochę odpocząć. W Japonii pracowałem zwykle siedem dni
w tygodniu.
– Znakomicie. Widzisz, Deedee i ja bardzo martwimy się o Jillian.
Wybrała się w to męczące tournee po kraju, czując się zupełnie wyczerpana
jeszcze przed wyruszeniem w drogę. Dlaczego była taka zmęczona? Cieszę się,
że spytałeś.
– Nic nie mówiłem.
– Wiem. Mam wrażenie, że Jillian zapomniała, jak odpoczywać, cieszyć
się życiem, łączyć ze sobą pracę i relaks. Tak bardzo zaangażowała się w
pisanie, że prawie nie widywałyśmy jej ostatnio. Rzadko opuszczała swoją
pracownię.
– I?
– Pamiętam czasy, kiedy wszyscy czworo byliśmy dziećmi. Mama
wówczas mówiła czasami, że nadeszła pora, by jej elfy i aniołki wzięły się do
pracy.
– Tak, pamiętam. Kosiliśmy wtedy trawnik przed domem jakiejś pary
staruszków, robiliśmy zakupy dla kogoś chorego, ty czasem opiekowałaś się
czyimś dzieckiem. Co kilka miesięcy mama wyznaczała nam takie „anielskie”
zadania.
– Dokładnie tak. Forreście, chciałyśmy prosić cię z Deedee, byś podjął się
tego rodzaju misji wobec Jillian Jones-Jenkins. Zabierz ją gdzieś, zabawcie się,
spraw, żeby znów zaczęła cieszyć się życiem. Mam nadzieję, że Jillian szybko
uświadomi sobie, jak bardzo je zubożyła.
– Och, nie – zaprotestował Forrest ze zmarszczonymi brwiami – chyba
żartujesz. To bez sensu, Andreo. Nawet nie znam tej kobiety. Chcesz, bym
pomógł jej odnaleźć radość życia? To najbardziej bezsensowna anielska misja, o
jakiej kiedykolwiek słyszałem.
– Ależ skąd! Jest jakby specjalnie pomyślana dla ciebie. Masz trochę
wolnego czasu. Jesteś przystojny, czarujący, inteligentny i podobasz się
kobietom. Wszyscy wiemy, że ciągną one do ciebie jak pszczoły do miodu.
– Pochlebstwa nic nie pomogą.
– Nie odmawiaj. Obiecaj chociaż, że zastanowisz się nad tym.
– Andreo...
– Tak?
– Zgoda, zgoda – odparł, unosząc do góry ręce. – Pomyślę o tym.
– Dobrze.
– Przez jakieś pięć sekund. A potem powiem: nie.
– Do licha, Forreście, nie bądź taki uparty. Posłuchaj, pójdź jutro do
księgarni i kup dla mnie nową książkę Jillian. Przy okazji będziesz mógł ją
poznać.
– Andreo, nie przyszło ci do głowy, że Jillian może nie być zachwycona
intrygą, którą uknułyście z Deedee?
– To dla jej dobra. Naprawdę martwimy się o nią. Nie będzie wiedziała,
że robisz to dla mnie. To bardzo szlachetna misja, Forreście.
Wstał.
– Pójdę kupić tę książkę – zgodził się wreszcie – i poznam Jillian. Co
poza tym? Niczego nie obiecuję. Mam trzydzieści dwa lata. Do tej pory
powinienem był nauczyć się, że twoje pomysły zawsze oznaczają kłopoty przez
duże „K”. Nie powinienem nawet przechodzić w pobliżu tej księgarni.
– Ale zrobisz to, bo jesteś cudowny i uwielbiam cię. Ogromnie się cieszę,
że wróciłeś.
– Wiem – odparł ze śmiechem – że od pierwszego dnia, kiedy pojawiłaś
się na świecie, umiałaś owinąć mnie wokół swego małego palca. – Pochylił się,
by pocałować ją w czoło. – Do zobaczenia, urocza intrygantko.
– Do zobaczenia, Forreście. I dziękuję.
Andrea poczekała, aż usłyszy trzask zamykanych drzwi, po czym
podniosła słuchawkę stojącego obok telefonu. Bez namysłu nacisnęła kilka
klawiszy.
– Deedee? Forrest właśnie wyszedł ode mnie. Nie powiedział: tak, ale i
nie odmówił. Jutro pojawi się w twojej księgarni, by kupić dla mnie nową
książkę Jillian i...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl