pdf @ download @ do ÂściÂągnięcia @ pobieranie @ ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bianchin Helen
Ślub w Toskanii
Taylor dowiaduje się, że musi dzielić opiekę nad osieroconym siostrzeńcem z
jego wujkiem, toskańskim bogaczem, Dantem d'Alessandrim. Dante proponuje
jej wygodny układ: wspólny pobyt w jego posiadłości. Arogancki Włoch jest
ostatnim mężczyzną, z jakim Taylor chciałaby przebywać na co dzień, jednak
Dante posuwa się jeszcze dalej: dla dobra siostrzeńca... prosi ją o rękę.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Ciociu... czy muszę iść dzisiaj do przedszkola?
Taylor spojrzała na małego, ciemnowłosego chłopca. Przyciągnęła go do siebie i przytuliła do piersi, z
kolei on oplótł rączki wokół jej szyi. Ten gest wzruszył ją do żywego. W głębi duszy z całych sił
przysięgła sobie, że zawsze będzie go bronić. Za wszelką cenę.
Chłopiec nazywał się Ben d'Alessandri, miał dopiero trzy i pół roku. Niedawno cały jego świat legł w
gruzach. Stracił oboje rodziców w wypadku samochodowym. Od zawsze był istotną częścią życia
Taylor Adamson. Mówiąc dokładniej, od momentu, gdy jej przyrodnia siostra Casey wyznała, że
spodziewa się dziecka.
Wspólnie urządzały pokój dziecinny. Wybierały mebelki, zabawki i ubranka. Mąż Casey, Leon,
aprobował i sponsorował każde ich szaleństwo.
To właśnie Taylor wskoczyła w fartuch lekarski i wraz z Leonem dodawała otuchy siostrze podczas
porodu. A potem cieszyła oczy widokiem rozpromienionych rodziców, trzymających w rękach mały
cud - swojego synka.
154
Kiedy Taylor i Casey były jeszcze nastolatkami, ich rodzice zginęli; od tamtej pory relacje sióstr były
bardzo bliskie. Wzajemnie dopingowały się w dążeniu do wyznaczonych celów, jedna cieszyła się
sukcesami drugiej. Casey ukończyła prawo, natomiast Taylor robiła karierę pisarską.
- Dlaczego nie mogę iść razem z tobą i spotkać się z wujkiem Dante? - zapytał chłopiec.
Na sam dźwięk imienia Dantego, brata Leona, nagle ugięły się pod nią kolana i dostała zawrotów
głowy. Wzięła głęboki wdech, by zachować spokój.
- Niedługo spotkasz się z wujkiem-powiedziała łagodnym tonem.
- Obiecujesz? - zapytał Ben, jak zwykle bardzo poważnie.
- Słowo - odparła.
- Dzisiaj?
Zawahała się przez chwilę.
- Tak mi się zdaje... Ale pamiętaj, że wujek dopiero co przyleciał z dalekich Włoch. Musi spotkać się
z kimś w interesach.
Ben zrobił mądrą minę.
- Wiem. Z tobą.
- Tak, ze mną... - przytaknęła. W mojej sprawie.
Boże święty, bystry z niego dzieciak! Nie ma sensu opowiadać mu bajek. Trzeba być z nim szczerym,
pomyślała.
- Oczywiście! Przecież jesteś najważniejszą
155
osobą we wszechświecie. Twoja oddana ciocia specjalnie dla ciebie zamieni się nawet w pogrom-
czynię smoków!
- I lwów! - dodał Ben.
Taylor przyłożyła usta do szyi chłopca i cmoknęła go, łaskocząc, aż zachichotał. Potem ucałowała go
w policzek. Uwielbiała ten zapach mydła, szamponu i świeżo wypranych ubrań.
- Obronię cię przed całą zwierzęcą menażerią, jeśli zajdzie taka potrzeba! - oświadczyła poważnym
tonem. Po czym oboje parsknęli śmiechem.
- A
zio
Dante też mnie obroni? - zapytał Ben. Nic prostszego niż wyobrazić sobie Dantego jako
rycerza w zbroi. Był wysoki, barczysty... ucieleśnienie męskości. Uwagę przyciągały przede wszyst-
kim jego mocne, męskie rysy. I te oczy - ciemne, prawie czarne jak noc... i równie niebezpieczne.
Pierwszy raz poznała go na imprezie zaręczynowej Casey i Leona. Dante specjalnie na tę okazję
przyleciał aż z Nowego Jorku. Wystarczyło jedno spojrzenie... Momentalnie padła ofiarą jego mag-
netyzmu. W piersiach zabrakło jej tchu, a w głowie - choćby jednej sensownej myśli. Zaroiło się za to
od myśli zakazanych i grzesznych. Wszystko przez niego! To mężczyzna, który z łatwością mógłby
złamać opór każdej kobiety.
Dlatego Taylor z rozmysłem broniła się przed urokiem Dantego. A on chyba doskonale zdawał sobie z
tego sprawę. Pod koniec tamtego wieczoru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl