[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Marion Lennox
Anioł doktora Blake'a
Tytuł oryginału:
Dr Blake's Angel
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Nie jestem pacjentką. Jestem prezentem na Gwiazdkę.
Kobieta miała miedzianorude włosy, patchworkowe fioletowe ogrodnicz-
ki, różowy pokoszulek oraz różowe sandałki. Była również w zaawansowanej
ciąży.
Blake Sutherland miał w planie jeszcze kilka wizyt domowych. Obiecał
też starej rybaczce Grace Mayne, że do niej wpadnie, i wiedział, że ona na
niego czeka. Na dodatek od świtu był na nogach, więc gonił resztkami sił, gdy
ta wariatka weszła do gabinetu.
-
Słucham?
-
Na pewno jeszcze nigdy nie dostał pan takiego prezentu pod choinkę. -
Uśmiechnęła się, promieniejąc szczęściem
Po chwili namysłu postanowił zignorować tę uwagę.
- Pani jest w ciąży - powiedział.
Usiadł wygodniej i zaczął się jej przyglądać. Co najmniej siódmy miesiąc,
a nawet ósmy. Tryskała zdrowiem, co często zdarza się ciężarnym w ostatnim
trymestrze. W jej usianej piegami twarzy królowały ogromne zielone oczy.
Poza tym miała rozbrajający uśmiech. Przestań! Nie zajmuj się uśmiechem.
Na pewno ma jakieś problemy, bo inaczej by tu nie przyszła.
- Tak. Jestem w ciąży. Gratuluję spostrzegawczości. - Zaśmiała się cicho.
Było to przyjemne, gardłowe prychnięcie, które bardzo pasowało do jej oczu.
- Emily mówi, że jest pan świetnym lekarzem. I oto mam pierwszy dowód.
Jestem w ciąży. -
Poklepała się po brzuchu. - Kto by pomyślał?
Uznał za stosowne uśmiechnąć się.
-
Przepraszam, ale...
-
Można by powiedzieć, że w mojej osobie dostał pan dwa prezenty w jed-
nym. Z tym że chyba tylko opakowanie, czyli ja, jest do wykorzystania.
Wariatka! Lecz jest w ciąży i należy się nią zająć. Nie może odmówić jej
porady, tylko dlatego że jest niezrównoważona.
-
Czy przyszła pani do mnie w sprawie ciąży? - Zauważył, że kobieta nie
ma obrączki. - Pani...
-
Doktor McKenzie - przedstawiła się, podając mu rękę. - Albo po prostu
Nell. Kiedy ktoś zwraca się do mnie per „doktor McKenzie", mam wrażenie,
że chodzi o mojego dziadka.
Miała ciepłą i silną dłoń. Gdy mocno potrząsnęła jego ręką, poczuł się do-
słownie wstrząśnięty. Ta rozmowa nie ma sensu. Nie mógł się połapać, o co
chodzi.
-
Pani... doktor...
-
Od razu widać, że jest pan wykończony - zauważyła. -Emily i Jonas też
tak twierdzili. Uznali, że jestem panu potrzebna, a po godzinie w tej pocze-
kalni widzę, że mieli rację.
-
Proszę pani, czy...
-
Pani doktor - poprawiła go z uśmiechem. Co to był za uśmiech! Pojaśnia-
ły od niego wszystkie kąty w gabinecie.
Przyglądał się jej uważnie. Ale się ubrała! Z drugiej strony w tym stroju
było jej bardzo do twarzy. A do tego te lśniące rude włosy. Właściwie lśniła
od stóp do głów.
- Niech będzie pani doktor - zgodził się z namysłem. Ona ma rację. Jest
przepracowany. W tym miasteczku jest roboty dla kilkunastu lekarzy, zwłasz-
cza przed świętami. Zaczyna się pora roku, kiedy skutki wszystkiego, co dzia-
ło się w miasteczku, zazwyczaj prowadziły tutaj, do lekarza.
Zjawiały się wtedy także stuknięte ciężarne, które twierdziły, że są lekar-
kami.
-
Czy mogę zapytać...
-
Wypadałoby. - Splotła palce na brzuchu i uśmiechnęła się zniewalająco. -
Proszę pytać. Czy sama mam to wyjaśnić?
-
Słucham. - Czuł, że opada z sił.
-
Czy da mi pan słowo, że nie założy mi pan kaftana bezpieczeństwa?
-
Nie mogę tego obiecać. - Poczuł, że kąciki jego warg same podnoszą się
w uśmiechu. - Ale mogę wysłuchać.
Już jest lepiej! Nell wygodniej usadowiła się w fotelu. Całkiem sympa-
tyczny, pomyślała. I młodszy niż myślała. Jonas i Emily bardzo się starali jak
najdokładniej go opisać, ale nie bardzo się im to udało.
-
Blake jest po trzydziestce - oznajmiła Emily. - Ma piękne kasztanowe
włosy i wesołe brązowe oczy. Otoczone siateczką zmarszczek. Ze zmęczenia i
od śmiechu. Ale trzeba wziąć pod uwagę, co przeżył. I jak teraz żyje. Wy-
łącznie pacjentami. Praca, praca i tylko praca. Poza tym uwielbia biegać. Nikt
nie ma pojęcia, jak on znajduje na to czas. - Emily westchnęła. - Polubisz go.
Każdy go lubi. Szkoda, że... - Urwała. - Co jeszcze? Ma ponad metr osiem-
dziesiąt wzrostu...
-
Opanuj się - przerwał jej mąż.-Nell chce się dowiedzieć, jakim Blake jest
lekarzem. Nie interesuje jej opis z działu złamanych serc w babskich pismach.
-
Co ty mi o nim powiesz? - zapytała Nell.
-
Świetny facet. Lubi piwo.
-
To bardzo cenna informacja.
-
Jest też zdolnym chirurgiem - ciągnął Jonas, uzupełniając obraz namalo-
wany przez żonę. - Ogólnym oraz naczyniowym. Jest troskliwy i lepiej wy-
szkolony niż większość lekarzy na wsi. Zgadzam się z Emily, że jest zaharo-
wany.
-
I tu zaczyna się twoja rola - dorzuciła Emily.
Nell przyjechała w odwiedziny do przyjaciół, a wylądowała w gabinecie
Blake'a Sutherlanda.
- Jak już powiedziałam, jestem prezentem pod choinkę. Można mnie za-
akceptować lub nie, ale jestem tu po to, żeby mnie pan wykorzystał zgodnie
ze swoimi potrzebami.
Blake nie należał do osób, które łatwo zbić z pantałyku, lecz tym razem
zupełnie go zatkało. Co gorsza, był potwornie zmęczony i z trudem rozumiał,
co się do niego mówi. - Rejon Sandy Ridge obejmował spory obszar. Okolice
Bay Beach, pięćdziesiąt kilometrów na północ, obsługiwało dwoje lekarzy:
Jonas i Emily Mainwaring. Dzięki nim Blake mógł czasami odsapnąć, lecz
było to zdecydowanie za rzadko.
Od dwóch lat, czyli odkąd przyjechał do Sandy Ridge, powtarzał sobie, że
lubi pracę na wsi i ceni samodzielność. Czasami jednak nieprzyjemnie od-
czuwał ciężar wszystkich obowiązków. Na przykład teraz. Liczba pacjentów
oraz wezwań do chorych zawsze gwałtownie rosła przed świętami. Na domiar
złego spadła mu na głowę ta zwariowana ciężarna.
- Przydałoby mi się trochę więcej danych - wykrztusił, jednocześnie od-
czytując współczucie w oczach Nell.
- Zrobię herbatę. Co pan na to? Herbata? Pacjentka proponuje mu herbatę?
- Mam wrażenie, że dobrze by panu zrobiła.
Wolałby, żeby dała mu spokój. Musi jeszcze odbyć kilka wizyt i wpaść do
Grace Mayne. A potem będzie spał sto godzin!
-
Wolałbym, żeby mi pani przedstawiła swój problem i pozwoliła zająć się
innymi sprawami - rzekł znużonym tonem. - Wypełniła pani to? - Bez więk-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]