[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Człowiek w kulturze, 4-5Etienne GilsonTomasz z Akwinui nasi koledzy*Najpierw chciałbym przeprosić za nieco tajemniczy tytuł tegowykładu. Jedynym usprawiedliwieniem, które przychodzi mi do głowy, jest to, że nie mogłem znaleźć żadnego lepszego. Myślę, że mamdla naszych kolegów wiadomość od Tomasza z Akwinu, a jego święto jest dobrym dniem, żeby ją ogłosić. Zanim rozpocznę, muszęprzeprosić za wprowadzenie dwóch osobistych spostrzeżeń.Przede wszystkim, chociaż biorę pod uwagę, że Tomasz z Akwinujest moim duchowym ojcem i przewodnikiem, to w żadnym razie niechciałbym uczynić go odpowiedzialnym za moje własne wnioski.W pierwszej części tego wykładu pozwolę wygłosić mu ową wiadomość jego własnymi słowami i — w takim stopniu, w jakim historykmoże uzyskać pewność rozumienia słów innego człowieka — spróbuję zdać relację z niektórych oświadczeń uczynionych przez Tomasza w trzynastym wieku, rozjaśniając ich sens i znaczenie. W drugiejczęści spróbuję odpowiedzieć na pytania podniesione w tym tekście.Ale — i to jest drugim wstępnym spostrzeżeniem — moja próbnaodpowiedź nie może w żadnym razie wikłać w odpowiedzialnośćTomasza z Akwinu. Ukazanie podstawowej natury problemu wchodziw grę, wtedy gdy to, co Tomasz powiedział w trzynastym wieku, jestciągle prawdą w wieku dwudziestym. Okazuje się jednak, że kiedyprzychodzi zastosować tę obowiązującą prawdę do naszych własnych* Wykład wygłoszony 7 marca 1953 r. w Uniwersytecie Princeton.262Etienne Gilsonczasów, nie ma sensu radzić się wszystkich prac Tomasza z Akwinu,odpowiedzi tam po prostu nie ma. Jesteśmy zdani na siebie. Z tegowłaśnie powodu będę ponosił wyłączną odpowiedzialność za mojepróbne wnioski.I. W czym tkwi problem?Dość niespodziewanie z zagadnieniem tym zostałem skonfrontowany około końca 1951 roku. Pewna katolicka instytucja zaprosiłamnie do wygłoszenia wykładu na tak oto sprecyzowane pytanie: Jakiejest miejsce filozofii w życiu kolegiów nauk wyzwolonych? Mojąpierwszą reakcją było, że nie wiem. Zdawałem sobie sprawę, żewszystkie katolickie kolegia uważają za konieczne nauczanie filozofiiswoich uczniów, a im większy jest ich szacunek dla Tomasza z Akwinu, tym bardziej są przekonane, że każdy chłopiec i dziewczynapowinni mieć daną szansę uczenia się czegoś o jego doktrynie.I rzeczywiście, dlaczego by nie? Nie mogłem znaleźć w tym czarującym zaproszeniu żadnego problemu, którym można byłoby sięzająć. Naturalnie zawsze można powiedzieć: Dzieci, pamiętajcie, żefilozofia jest umiłowaniem mądrości, która jest lepsza niż siła, ponieważ mędrzec jest lepszy niż siłacz, etc. Tylko że wygłaszaniekazań to jedno, a nauczanie to drugie. Więc nie dodałbym do tejwypowiedzi kolejnych myśli, gdyby nie to, że zawstydzony brakiemwłasnego zdania, od niechcenia sięgnąłem do Tomasza z Akwinu.Naturalnie nie spytałem go, jak uczyć filozofii w dwudziestowiecznych amerykańskich kolegiach, ale po prostu: Drogi Święty Tomaszu,jak myślisz, jak powinniśmy nauczać filozofii w ogóle? Otrzymałemodpowiedź i od tego czasu bardzo się tym martwiłem. Dla własnegospokoju wolałbym jej nigdy nie usłyszeć.Podczas pisania komentarza doEtykiArystotelesa, Tomasz natrafiłna ustępKsięgi I,rozdziału drugiego, gdzie filozof, który także byłzaprawionym profesorem, zapytuje siebie, kogo uczyć filozofii polityki. Jego odpowiedź brzmiała: W żadnym razie nie młodych ludzi.Każdy jest dobrym sędzią w sprawach, które sam dobrze poznał.Tomasz z Akwinu i nasi koledzy263Filozofia polityki zajmuje się problemami, w których młody człowieknie ma żadnego doświadczenia. Jak wobec tego może on kształtowaćpoprawne opinie w sprawach, o których nic nie wie? Brzmi to niecodziwnie dla naszych uszu. Trudno sobie wyobrazić profesora filozofiipolityki, lub innego od nauk politycznych, zwalniającego swoją klasęz taką prostą uwagą: Jesteście zbyt młodzi, aby tworzyć poprawneopinie na tematy, w które polityka tego miasta jest uwikłana. Idźciedo domu lub w międzyczasie studiujcie sobie coś innego, a za kilkalat, kiedy nabierzecie pewnego politycznego doświadczenia, będziecie mile widziani w tej rozrywce dla dorosłych.Nie byłaby to roztropna rada. Niezależnie od faktu, że profesorowie filozofii polityki sami rzadko mają jakieś polityczne doświadczenie — z wyjątkiem czytania codziennej prasy — to obraźliwe jestmówić młodym ludziom, że istnieje jakaś nauka, do której nie dorośli.Jest to oczywiste okrucieństwo. Właściwie trzeba powiedzieć, żeponieważ młodzież nie jest jeszcze skorumpowana życiem politycznym, to właśnie ona ma do tego najlepiej przygotowany umysł.Nadając temu pełny wymiar, można retorycznie wspomnieć, że odkiedy cieszymy się przywilejem życia w demokratycznej społeczności, gdzie wszyscy obywatele są sobie równi, młodzi mężczyźnii kobiety nie powinni wahać się mówić o tych sprawach głośno. Onirównież są odpowiedzialni za wspólne dobro i ponieważ będą mieliwkrótce prawo do głosowania, to któż ma prawo mówić, że nie sąwłaściwymi słuchaczami filozofii polityki?Nie chcę sugerować, że taka rada nie byłaby jedynym głosem;chodzi mi tylko o to, że nie jest to zupełnie to, co powiedziałArystoteles. Jak gdyby chciał pogorszyć sprawę, filozof dodaje jeszcze jeden powód, popierając swoją wcześniejszą opinię. Mówi on,że filozofia polityki nie jest nauką spekulatywną, lecz jedynie praktyczną: jej celem nie jest poznanie, ale działanie. Kiedy zadaję sobiepytanie dotyczące dążeń i celów politycznego życia, interesuję sięprzede wszystkim tym, co ja sam powinienem w tej sprawie zrobić.Ponieważ zaś zagadnienia polityczne mają charakter praktyczny, ichroztrząsanie wymaga chłodnego osądu. Nie jest to znów popularnypogląd w naszych czasach. Przynajmniej w moim kraju powstała264Etienne Gilsonniedawno nowa szkoła myślenia, a nawet tworzenia, która uważa, żeaby być autentyczne, myśl i twórczość powinny być —jak to mówią— „zangażowane". Tylko, że zangażowane myślenie jest myśleniemporywczym. Arystoteles był dziwnym człowiekiem. Pragnął „wplątać" nas w politykę, byśmy doświadczyli, czym ona jest, a następniegdy osiągniemy wiek filozoficznej refleksji, „wyplątać", byśmy dokonali beznamiętnego osądu nad doświadczeniem zdobytym w sposób jak najbardziej namiętny. Młodzi ludzie — uważał Arystoteles— są po prostu w nieodpowiednim wieku do odegrania tak trudnejroli. Nie brakuje im pasji, która jest wymagana w spojrzeniu nadziałanie, przeciwnie: są jej tak pełni, że z trudem z niej rezygnują,gdy dojrzeje czas na filozoficzną refleksję. Proszę więc nie mówićmi, że Arystoteles jest filozofem niedzisiejszym, którego poglądy sąnieistotne dla nas. W rzeczy samej, tego rodzaju opinie nie majążadnego znaczenia, jakiekolwiek by były; dlatego, że wówczas mówiłon o faktach. Jaki jest jednak właściwy wiek dla owych absolutnychi namiętnych politycznych przekonań, który jest odporny na wszelkiego rodzaju abstrakcyjne myślenie? Dwadzieścia, dwadzieścia pięćlat, a czasami dłuższy, jeśli one przetrwają w umysłach nieefektywnych marzycieli, którzy szczerze wierzą — ponieważ sami nigdy niedziałają — że prawdziwe polityczne życie jest konkretnym powieleniem (odbiciem) pewnych abstraktów filozofii polityki. Młodość jestczasem, w którym człowiek powinien być żarliwy, gdyż jest towłaściwy wiek do działania i samopoświęcenia; wszystko, co Arystoteles powiedział, to to, że ponieważ młodość jest właściwym czasem dla działania, więc nie jest właściwym czasem do spekulowania.A co na to Tomasz? Akwinata idzie nieco dalej. Arystoteles zajmował się głównie filozofią polityki. Tomasz w bardzo gustownysposób wydobywa z Arystotelesa dużo więcej: „Arystoteles dowodzimianowicie, że młody człowiek nie stanowi odpowiedniego audytorium dla polityki, ani dla całej etyki, która łączy się z polityką". Jeśliprawdą jest, że nie powinniśmy uczyć naszych studentów etyki,sytuacja stanie się nieco kłopotliwa dla naszych kolegów. Patrząc naten problem w świetle mojego własnego doświadczenia, wprawdzieograniczonego, ale rozciągającego się na kilka krajów, powiedział-Tomasz z Akwinu i nasi koledzy265bym, że nawet kiedy w uniwersytetach i kolegiach odpadało nauczanie kolejnych działów filozofii, to zawsze ostawała się etyka. Powodytego są proste i nie zależą głównie od filozoficznej spekulacji. Tam,gdzie totalitarne państwa mają interes promując swego rodzaju etyczną ortodoksję, starają się, aby była ona nauczana. W demokratycznych zaś państwach nauczanie etyki stanowi pewien rodzaj substytutunauczania religii, której nie mogą uczyć uniwersytety. Pomaga tozachować prawo i porządek. Tomasz z Akwinu miał jednak co innego na myśli; mianowicie filozofię moralności, która jest prostą intelektualną spekulacją o zasadach moralnego działania. Ostateczniebowiem etyka dotyczy działania, ale jej właściwą funkcją jest mówićnam, w świetle obiektywnego i chłodnego rozumowania, jakie powinny być nasze moralne decyzje nawet w żarze namiętnego działania. Na takie postawienie sprawy spontaniczna reakcja młodzieżywyraża się w stwierdzeniu, że Arystoteles był pedantem. OdrzucającArystotelesa powiedzą, że „jeśli ten stary człowiek nie rozumie, żemy jesteśmy pełni namiętności, ponieważ jesteśmy pełni życia, tow żadnym razie nie chcemy brać udziału w jego naukach". Tak, alewówczas nie jest to problemem, albowiem dokładnie z tego samegopowodu Arystoteles i Tomasz nie chcą uczyć ich etyki. Młodość jestwłaściwym czasem moralnego treningu, który jest zupełnie czymśinnym niż rozważania o filozofii, moralności. To, co mówi Tomasz,jest zarówno precyzyjne jak i proste: „Nauka moralna uczy człowiekapodążać za wskazaniami rozumu i trzymania się z dala od rzeczy,które wydają się być atrakcyjne za sprawą pożądliwości duszy, takichjak popędliwość cielesna, gniew i tym podobne". Ponieważ młodziludzie są zwykle roznamiętnieni, nie ma sensu dyskutować z nimimoralnych problemów w sposób beznamiętny. Pozwólmy im zatempoczekać kilka lat. Czas i wiek zrobią swoje. Ci chłopcy i dziewczętawyciszą się. Potem, jeżeli ciągle będą pod urokiem studiowaniafilozofii, Tomasz z Akwinu będzie zachwycony mogąc ich uczyćetyki. Ponieważ nie chciałbym przypisywać Tomaszowi mojej własnej teorii — nawet na podstawie tego, co on sam mówi — proszębym mógł dodać jeszcze jedno spostrzeżenie, które on sam wyraźnieuczynił. Gotowym sprzeciwem wobec jego wniosku byłoby to, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]