pdf @ download @ do ÂściÂągnięcia @ pobieranie @ ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jennifer Taylor
Rejs pełen wspomnień
 ROZDZIAŁ PERWSZY
Sophie Patterson opadły wątpliwości, gdy tylko wysiadła z taksówki. Na przystani w
Palmie było rojno i hałaśliwie. Aż do tej chwili miała pewność, że postępuje słusznie. Złożyła
w pracy wymówienie, zrezygnowała z wynajmowanego mieszkania i pożegnała się z
przyjaciółmi, przekonana, że podjęła właściwą decyzję.
A teraz ni stąd, ni zowąd zaczęła się wahać.
Czy jednak nie popełniła błędu, odwracając się od wszystkiego, co znane? Dlaczego
sądzi, że dzięki tak drastycznym zmianom jej życie się poprawi?
W przystani na Majorce cumowały statki należące do kilku ważniejszych biur podróży.
Trudno było zgadnąć, na którym ze znajdujących się tu liniowców ma pracować przez kolejne
trzy miesiące.
Świadoma upływających minut, pospiesznie przeszła wzdłuż kei. Odetchnęła z ulgą, gdy
odkryła, że najbliższy statek to właśnie „Esmeralda”. Stojący przy wejściu na pomost jeden z
członków załogi trzymał w ręce listę.
– Nazywam się Sophie Patterson. Jestem pielęgniarką.
– Witamy na „Esmeraldzie”. – Młody mężczyzna postawił przy jej nazwisku znaczek. –
Ochmistrz pokładowy zaprowadzi „panią do kabiny.
Gdy dotarła na pokład, zastała tam już mnóstwo kręcących się osób. Domyśliła się, że
większość stanowią ludzie tacy jak ona, zatrudnieni do opieki nad pasażerami, poczekała
więc, aż nadejdzie jej kolej, by porozmawiać z ochmistrzem.
– Jestem Sophie Patterson...
– Pielęgniarka. – Przystojny młody mężczyzna o jasnych włosach uśmiechnął się do niej.
– Witam na pokładzie „Esmeraldy”. Nazywam się Jurij Marków i jestem tu ochmistrzem.
Jeśli podczas pobytu na pokładzie przytrafią się pani jakieś problemy, proszę bez wahania
zwrócić się do mnie.
Odwzajemniła jego uśmiech, czując, jak na widok zachwytu malującego się w jego
oczach lekki rumieniec wypływa na jej twarz. W ciągu dwóch lat, które minęły od rozwodu,
konsekwentnie unikała bliższych kontaktów z płcią przeciwną i teraz pochlebiła jej
świadomość, że może wywrzeć takie wrażenie na atrakcyjnym mężczyźnie.
– To bardzo miło z pańskiej strony.
– Nietrudno zdobyć się na uprzejmość wobec tak pięknej kobiety jak pani. – Jurij przez
chwilę intensywnie wpatrywał się w jej oczy, po czym spojrzał na trzymaną w ręku listę. –
Pani kabina znajduje się w sektorze szpitalnym. Poproszę stewarda, żeby wskazał pani drogę.
– Proszę mówić do mnie Sophie – rzekła pospiesznie. Od takiej ilości komplementów
zakręciło jej się w głowie.
– Czy uczynisz mi ten zaszczyt, Sophie, i dotrzymasz mi towarzystwa przy kolacji?
– Bardzo chętnie – oświadczyła, zapominając o ostrożności.
Uśmiech nie znikał z jej warg, gdy Jurij ujął jej dłoń i podniósł ją do ust, jednak nie
mogła zignorować wyrazu zauroczenia, z jakim na nią patrzył.
Szybko cofnęła rękę i pospieszyła za stewardem. Ta sytuacja uświadomiła jej, jak wiele
czasu minęło, odkąd ktoś ją uwodził. Jeśli chodzi o Liama, to poznała go, gdy miała zaledwie
dziewiętnaście lat, a w rok później wzięli ślub.
Przed ślubem niewiele miała doświadczeń w sprawach męsko-damskich, a gdy jej
małżeństwo się skończyło, nie miała ich wcale. Jedną z pierwszych zmian, jakie ją czekały,
miała być konfrontacja jej ideałów ze współczesnym sposobem myślenia. Czasy, w których
jeden mężczyzna kochał jedną kobietę i oboje żyli długo i szczęśliwie, już dawno odeszły w
przeszłość.
– To jest sektor szpitalny. Skoro już tu jesteśmy, to mogę panią po nim oprowadzić.
Steward, który nazywał się Charlie Henshaw, pchnął wahadłowe drzwi i skinieniem
głowy wskazał wejście do pomieszczenia po prawej stronie.
– Tu znajduje się gabinet, w którym co rano pani i pan doktor będziecie przyjmować
pacjentów, a tam jest sala operacyjna.
– Jest o wiele lepiej wyposażona niż w wielu państwowych szpitalach! – stwierdziła
Sophie, zaglądając do środka przez oszklone drzwi.
– Zimą zeszłego roku właściciele statku przemeblowali sektor szpitalny i przy okazji
postanowili urządzić oddział operacyjny – wyjaśni! Charlie. – Doktor Hampson nie był tym
zachwycony, ale oni uznali, że dzięki temu przyciągną więcej klientów. Pasażerowie czują się
pewniej, jeśli wiedzą, że w razie czego można na statku liczyć na porządną opiekę medyczną.
– A dlaczego doktorowi Hampsonowi nie spodobał się ten pomysł? – spytała
zaciekawiona, idąc korytarzem za stewardem.
Zajrzała do małej sali chorych, umeblowanej takimi samymi sprzętami, jakie można było
znaleźć na każdym nowoczesnym oddziale szpitalnym. Różnica polegała na tym, że ten pokój
pięknie urządzono w kojących odcieniach morskiej zieleni, a ściany, ozdobiono gustownymi
akwarelami.
– Doktorek to miły staruszek, ale w tym wieku nie może już operować. – Charlie
zatrzymał się, gdyż dotarli do końca korytarza. – Moim zdaniem jest już najwyższa pora, żeby
przeszedł na emeryturę. Może sam też doszedł do tego wniosku, bo niedawno słyszałem, że
nie popłynie z nami w ten rejs. W ostatniej chwili musieli szukać zastępstwa.
– Nie miałam o tym pojęcia! – powiedziała. Starszy wiekiem lekarz, obecny podczas
rozmowy kwalifikacyjnej, wywarł na niej bardzo pozytywne wrażenie. Trocheja zniechęciło
odkrycie, że przez następne kilka miesięcy będzie pracowała z kimś zupełnie jej nieznanym.
– To pani kabina. Nie ma tu wielkich luksusów, ale jest wszystko, co będzie pani
potrzebne. Kabina doktorka znajduje się po drugiej stronie korytarza.
Kajuta była bardzo ciasna, lecz zgodnie ze słowami Charliego mieściła wszystko, czego
Sophie mogłaby potrzebować podczas swego pobytu na pokładzie. Pojedyncza koja i toaletka
połączona z szafą w jedną całość rozwiązywały problem spania i przechowywania ubrań, zaś
maleńka łazienka z kabiną prysznicową, umywalką i klozetem miała służyć zaspokojeniu
pozostałych potrzeb.
– W czasie pobytu na pokładzie pani i lekarzowi przysługuje status oficerów, a więc
macie pełną swobodę poruszania się po statku. Możecie korzystać ze świetlic i innych wygód,
oczywiście jeśli najpierw uporacie się z ludźmi, którzy ciągle was będą nachodzić i skarżyć
się na swoje przypadłości! Pasażerowie zjawią się dopiero przed wieczorem, więc na razie nie
ma wiele do roboty, za to później, będzie prawdziwe urwanie głowy.
Sophie słyszała, że kolacja wydana pierwszego dnia to wydarzenie nieoficjalne, podczas
którego nie obowiązują stroje wieczorowe. Wzięła prysznic, przebrała się w białe dżinsy i
błękitny T-shirt, potem kilkakrotnie przeczesała palcami długie do ramion włosy, aż ułożyły
się w łagodne fale, w których zdaniem fryzjera było jej bardzo do twarzy. Włosy ścięła
zaledwie tydzień temu i nie zdążyła się jeszcze przyzwyczaić do nowej fryzury, choć była ona
z pewnością wygodniejsza niż włosy do połowy pleców, które wcześniej upinała w kok.
Stanąwszy przed lustrem, przyjrzała się sobie krytycznie. Dzięki tuszowi i cieniom do
powiek jej oczy wydawały się ogromne, błyszczyk zaś nadawał jej ustom uwodzicielski
wyraz. Jedyną skazę stanowiło małe znamię w kąciku ust, lecz jego nie sposób było
zamaskować. Zresztą Liam zawsze mawiał, że ten pieprzyk kusi do pocałunków...
Otrząsnęła się z tych myśli. Obiecała sobie, że nie będzie oglądać się wstecz, lecz żyć
przyszłością i teraźniejszością, a to w chwili obecnej oznacza kolację. Wyszła, lecz nagle
zatrzymała się, widząc otwarte drzwi do kabiny po przeciwnej stronie. Nie słyszała nadejścia,
lekarza, ale pewnie w tym czasie brała prysznic. Szkoda, że się nie spotkali. Chętnie
przełamałaby pierwsze lody, przedstawiając mu się.
Spojrzała na zegarek: do kolacji pozostało jeszcze dziesięć minut. Zastukała do drzwi i
skrzywiła się, słysząc dobiegające z łazienki stłumione „Proszę”. Nie przyszło jej do głowy,
że lekarz też może przygotowywać się do kolacji, lecz skoro już zapukała, nie wypadało się
wycofać.
Wchodząc do środka, rozejrzała się z ciekawością, lecz kabina ta okazała się dokładną
kopią jej własnej, jeśli nie liczyć wszechobecnego bałaganu.
Lekarz rozpakowywał się w wielkim pośpiechu, o czym świadczyła ciśnięta na łóżko
sterta ubrań i piętrzący się bezładnie na nocnej szafce stos książek.
Podeszła, by się im przyjrzeć, i uśmiechnęła się szeroko na widok kieszonkowych wydań
dreszczowców wymieszanych z opasłymi książkami medycznymi.
– Przepraszam, że kazałem pani czekać.
Wstrząs, jakiego Sophie doznała na dźwięk tego głosu, był bardzo silny. Poczuła, że kręci
jej się w głowie, i chwyciła za krawędź szafki, by utrzymać równowagę.
To nie może być on! To tylko wyobraźnia płata jej takie figle...
– Nic ci nie jest, Sophie?
Teraz nie było już wątpliwości, kim jest ten mężczyzna. Zwrócił się do niej po imieniu,
lecz mówił tonem, jakiego od dawna nie słyszała. Ich ostatnie rozmowy przepełniało tyle bólu
i goryczy, że na samą myśl o nich wciąż robiło jej się niedobrze.
– Na litość boską, odezwij się, Sophie.
Echo bólu, które zabrzmiało w jego głosie, również i jej sprawiło cierpienie. Już zaczęła
się zastanawiać, jak mogłaby go pocieszyć, gdy nagle dotarła do niej prawda.
Ten mężczyzna złamał jej serce i bynajmniej nie zasługuje na jej litość!
– Co ty tu robisz, Liam? Co tu się właściwie dzieje?
Liam w oszołomieniu zastanawiał się, czemu nie potrafił przewidzieć, że Sophie
zareaguje tak... emocjonalnie.
– Jestem nowym lekarzem pokładowym – oznajmił lakonicznie, ze wszystkich sił starając
się zachować nad sobą panowanie.
Gdy obejmował tę posadę, wiedział, że perspektywa ich wspólnej pracy może
wyprowadzić Sophie z równowagi, ale wmawiał sobie, iż w jakiś sposób rozproszy jej obawy.
Pragnął tylko wyjaśnić wszystkie sprawy między nimi i wydawało mu się, że nadarza się po
temu doskonała okazja.
– N... nowym lekarzem?
Zacisnął dłonie w pięści, słysząc jej drżący głos. Może Sophie pogodziła się z
przeszłością, a teraz jemu grozi rozdrapywanie zagojonych ran? W istocie wystarczy tylko
spojrzeć na nią, by zobaczyć, jak bardzo się zmieniła.
Ze zdumieniem stwierdził, że bardzo jest jej ładnie w nowej fryzurze, chód nigdy by się
nie spodziewał, że Sophie zrezygnuje ze swojego koka. Kiedyś czesała się i ubierała bardzo
konwencjonalnie, lecz tej spuszonej ciemnej aureoli lekko skręconych włosów ani tym
bardziej jej stroju za nic nie dałoby się nazwać konserwatywnym.
Gdy spojrzeniem powędrował dalej, jego uśmiech nagle zgasł. Choć Sophie była nie
więcej niż przeciętnego wzrostu, miała niesamowicie długie nogi, a obcisłe spodnie idealnie
podkreślały ich kształt. Liam poczuł ucisk w dołku i pospiesznie opuścił wzrok o kolejne
kilka centymetrów. Niemal tchu mu zabrakło, gdy pod rzemykami sandałków zobaczył palce
jej stóp.
Paznokcie pomalowała pod kolor koszulki – na niebiesko, ale przecież nigdy nie używała
lakieru. A nawet gdyby tak było, to do głowy by jej nie przyszło wybrać tak zwariowaną
barwę. Gdy podsumował wszystko, co widział – zmienioną fryzurę, modny strój,
polakierowane paznokcie – miał już większą niż przedtem pewność, że popełnił błąd.
Sophie zmieniła się – żywy tego dowód miał przed oczami.
– Postawmy sprawę jasno, Liamie. Chcesz powiedzieć, że będziesz pracował na tym
statku?
– Zaciągnąłem się na sezon letni – wyjaśnił, próbując nie okazać przykrości, jaką sprawił
mu widok jej ściągniętych z niezadowolenia ust.
Czyżby był aż tak głupi, by mieć nadzieję, że Sophie ucieszy się na jego widok?
– Doktor Hampson zdecydował się przejść na emeryturę – kontynuował pospiesznie,
zanim ta myśl zdążyła na dobre zakorzenić się w jego umyśle. – Od jakiegoś czasu cierpi na
bóle w piersi i specjalista zalecił mu odpoczynek. W ostatniej chwili przyjęto mnie na jego
miejsce.
– A więc kiedy podpisywałeś umowę, nie miałeś pojęcia, że będę pracować na tym
statku?
Odczuł pokusę, by się wyłgać, lecz gdyby teraz nie powiedział prawdy, nie mógłby sobie
spojrzeć w oczy.
– Gdy poszedłem do szpitala Royal Memoriał, żeby cię odnaleźć, jedna z twoich
przyjaciółek powiedziała mi, że dostałaś pracę na tym statku. Nie wiedziała, kiedy dokładnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl