[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->SUSAN CROSBYPrawie miodowy miesiąc1ROZDZIAŁ PIERWSZYObserwował ją od siedmiu godzin, odkąd tylko wyszła zdomu o fasadzie pokrytej ciemnym piaskowcem i udała siętaksówką na bostońskie lotnisko Logan. Utrzymującodpowiednią odległość, przeszedł za nią przez odprawę.Następne pół godziny spędził w hali odlotów, gdzie udawał,żeczyta jakiś brukowiec, podczas gdy ona wystukiwała cośpospiesznie na podręcznym komputerze, nieświadoma tego,żektoś jąśledzi.Przez cały ten czas rozmawiała tylko zjednaosobą, właścicielem podobnego laptopa, wymieniając uwagi natemat tego jakże przydatnego w podróży urządzenia.Tuż przed odlotem zebrała bagaże, a on szedł za nią dosamolotu, uważnie przyglądając się współpasażerom.Zastanawiał się, który z nich mógłby przeszkodzić mu wpomyślnym wypełnieniu zadania.W czasie podróży przejrzał informacje o niej, któreprzekazano mu poprzedniego dnia. Fakty były następujące:Paige O’Halloran; lat dwadzieścia osiem; jedyne dzieckoPatricka O’Hallorana, właściciela trzeciej co do wielkości liniiżeglugowej;ukończyła Smith College, a potem UniwersytetHarvarda. Od pięciu lat zatrudniona w firmie ojca na stanowiskuspecjalisty od spraw finansowych.I jeszcze jedno - ostatnio zrobiła coś, co do niej zupełnie niepasowało, a czego skutkiem było jego obecne zajęcie.Do podanych faktów dodał jeszcze swoje obserwacje. Byłpewien,żepanna Paige często podróżuje, bo gdy tylko usiadław samolocie, zsunęła z nóg szpilki i włożyła miękkie pantofelki,przypominające baletki. Nie oglądała filmu. Natychmiast zajęłasię komputerem, nie zwracając uwagi na turbulencje. Kiedyzaczynało rzucać samolotem, przytrzymywała laptop mocnojedną ręką, podczas gdy drugą pośpiesznie wystukiwała, dane.W chwilach odpoczynku zamiast najnowszej powieściprzeglądała czasopisma poświęcone ekonomii.RS2Dwukrotnie udała się do toalety i gdy przechodziła kołoniego, ze zdziwieniem stwierdził,żejej ciemnozielona spódnicai kremowa bluzka nie są pogniecione. Włosy ciągle były upiętew elegancki kok, a makijaż pozostał nieskazitelny. Tylko razpodczas lotu opuściła oparcie i przez kilka minut odpoczywała zzamkniętymi oczami, ale nie zasnęła. Zjadła wegetariańskiposiłek, wypiła szklaneczkę kalifornijskiego wina Chardonnay,a dwie czekoladki podane na deser wsunęła do teczki, zuprzejmym uśmiechem dziękując stewardowi.Wszystko toświadczyłoo tym,żejest pewna siebie icałkowicie się kontroluje.Jej wygląd zaprzeczał tej charakterystyce - była delikatna,niemal krucha, pełna kobiecego wdzięku, o niezwykle jasnejcerze. Mimożewysoka, miała bardzo szczupłą sylwetkę.Paige O’Halloran nie należała do istot rzucających się w oczy,do osób, których wygląd przyciąga wzrok iświadczyo tym,żesą wyjątkowe.Gdyby nie wiedział o jej niefortunnej przygodzie, byłbypewien,żejest zadowolona ze swojegożycia.Ale jednym nieprzemyślanym czynem zniszczyła wizerunek w pełniszczęśliwej osoby, co spowodowało,żezaczęła go intrygować, aw jego zawodzie było to bardzo niebezpieczne.Jego rozmyślania przerwał cichy, melodyjny głos, którypoinformował pasażerów o zbliżającym się końcu podróży.Pasażerowie zaczęli się przeciągać, porządkować gazety, a onwykorzystał tę chwilę, by pójść do toalety. Kiedy wracał naswoje miejsce, jego podopieczna, składając komputer, upuściłana podłogę dyskietkę.Pochylił się, by ją podnieść, i owiał go zapach delikatnychperfum. Ze wszystkich jego zmysłów najbardziej rozwinięty byłwęch. Wyczuwał wszystkie zapachy, nawet te przytłumioneperfumami. Rozpoznawał woń strachu, podniecenia, a poza tympotrafił określić najprzeróżniejsze rodzaje perfum, wódkolońskich i wód po goleniu.RS3Tym razem ze złością stwierdził,żema trudności. Wciągnąłgłęboko zapach jej perfum, by go zapamiętać, ale denerwowałogo,żenie zna ich nazwy. Rozpoznał jaśmin zmieszany zodrobiną róży. Ale ostateczny zapach nie zawierałzdecydowanie kwiatowej nuty. Doszedł do wniosku,żema dośćczasu, by zająć się jego analizą później,Kiedy podnosił dyskietkę, zauważył brzeg pończochyopinający udo. Pasek do pończoch? Ta opanowana, eleganckakobieta nosi pończochy?Zaskakujące. Psuło mu to cały jej obraz. A jeszcze przedchwilą mógłby się założyć o cały swój majątek,żePaige zawszechodzi w rajstopach.Ujrzał dłoń wyciągniętą w swoim kierunku. Natychmiastzauważył krótkie, nie polakierowane paznokcieświadcząceotym,żeich właścicielka stale pracuje na komputerze iżeprzedewszystkim ceni sobie prostotę. Z ulgą odnotował,żechociaż razfakty pokrywają się z jego wcześniejszymi informacjami na jejtemat.- Dziękuję - powiedziała i popatrzyła na niego pytająco, bozwlekał z oddaniem dyskietki.Oczy Paige były brązowe, ale chwilami przebijał w nichodcień błękitu, a może zieleni. Nie potrafił tego jednoznacznieokreślić.- Proszę bardzo - wymamrotał i szybko wrócił na swojemiejsce. Starał się zapomnieć zarówno o perfumach, jak i o tychprzeklętych pończochach, które zupełnie nie pasowały do tejkobiety. Nie powinien zawracać sobie głowy takimi głupstwami.Nie mógł pozwolić sobie nażadneodstępstwa od ustalonegotrybu postępowania.Miał przecież określone zadanie do wykonania.Paige O’Halloran zwolniła kroku, gdy zobaczyła na lotniskuw San Francisco umundurowanego mężczyznę z tabliczką, naktórej widniało jej nazwisko. Podeszła do niego zdziwiona iprzedstawiła sięRS4- Dobrze,żejuż pani tu jest.Miała przed sobą mniej więcej pięćdziesięcioletniegomężczyznę, bardziej przypominającego boksera niż kierowcę.Nie podobał się jej jego złamany nos ani pokiereszowana twarz.- Nie zamawiałam samochodu - powiedziała stanowczo.Wtedy mężczyzna wyciągnął z kieszeni kartkę papieru i podałjej. Był to faks wysłany przez ojca, w którym prosił, byodebrano ją z lotniska.- Pójdę z panią po bagaż i zaniosę go do samochodu -powiedział, zabierając jej z rąk teczkę i komputer. Potemskinieniem głowy nakazał jej, by poszła za nim.To nie były jej urodziny, więc dlaczego ojciec zrobił jej takąniespodziankę? Właściwie to już czuła się niepewnie, kupującbilet pierwszej klasy. Ojciec wiedział,żenie szafowałapieniędzmi firmy. Nazywała to odpowiednim ukierunkowaniemprzepływu gotówki. Według niego były to niepotrzebne,niczemu nie służące oszczędności. Ale Paige ciągle jeszczepamiętała trudne lata.Stała przy taśmie bagażowej. Splotła dłonie, bo tak naprawdęnie wiedziała, co ma z nimi robić - nie trzymała przecież teczki.Miała tylko przewieszoną przez ramię małą torebkę, w którejbył portfel i klucze. Uspokoiło ją tylko to,żeteczka i komputerbyły bezpieczne w rękach kierowcy. Rozejrzała się wokółsiebie. Był wieczór, dochodziła dziewiąta, a w Bostonie zbliżałasię już północ. Wokół niej stał tłum ziewających, zmęczonychludzi, którzy z niecierpliwością oczekiwali na swój bagaż.I wtedy zauważyła tego mężczyznę. Stał naprzeciwko niej. Toon podniósł i oddał jej dyskietkę. Był bardzo wysoki. Dopieroteraz zwróciła na to uwagę, bo w samolocie przykucnął przy jejsiedzeniu. Był naprawdęświetniezbudowany. Pewnie uprawiałkulturystykę. A może jest wojskowym, pomyślała, patrząc najego krótko ostrzyżone włosy i gładko ogoloną twarz. Ale byłow nim coś nietypowego.RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]