[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Natalie Anderson
Romans w Nowej Zelandii
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zawsze planujesz swoje zajęcia.
Lubisz, gdy w twoim otoczeniu panuje porządek.
Uważasz, że racjonalna analiza sprawdza się w każdej sytuacji.
Dbasz o to, aby stale się rozwijać.
Masz potrzebę, aby wszystko sprawdzać samodzielnie.
Ważne są dla ciebie reakcje otoczenia.
Lubisz, gdy wokół ciebie dużo się dzieje.
Kontrolujesz swoje zachcianki.
Trudno ci się rozstać z miejscem pracy.
Uważasz, że sprawiedliwość jest ważniejsza od litości.
Lubisz rywalizować.
Bardziej polegasz na rozumie niż na intuicji.
Decyzje podejmujesz spontanicznie.
Lubisz mieć ostatnie słowo.
Łatwo ulegasz silnym emocjom.
Trudno ci mówić o swoich uczuciach.
Lucy wpatrywała się w listę stwierdzeń i zastanawiała się, co by było, gdyby
zaznaczyła odpowiedź „tak" przy każdym z nich. A może powinna odpowiadać na
przemian „tak" i „nie"? Albo zastosować jakiś wzór obliczeniowy?
Na Boga, przecież ubiega się tylko o pracę tymczasową! Po co ma rozwiązy-
wać test osobowości? Formalności było tyle, jakby chodziło o posadę w MI5, a nie
w zwykłej firmie cateringowej.
Potrzebowała pieniędzy, a to była już trzecia agencja pracy, jaką odwiedziła
dzisiejszego dnia. Zapewne dałaby radę obejść ich więcej, gdyby nie trzeba było
wypełniać tylu papierów.
Klikała długopisem. Recepcjonistka zgromiła ją wzrokiem. Lucy się
uśmiechnęła, ale kobieta zachowała chłodny wyraz twarzy.
- Na pewno zajmie ci to trochę czasu. Zostawię cię tu na chwilę, a ja w tym
czasie zajmę się swoimi dokumentami. Kiedy skończysz, naciśnij dzwonek, a któ-
ryś z konsultantów przyjmie cię na rozmowę.
Lucy kiwnęła głową, powstrzymując się przed pokazaniem języka.
Spojrzała na listę; zamierzała przedstawić się jako osobowość typu A: agre-
sywna, ambitna, asertywna, tak jak wszyscy ci ludzie, którzy żyją z zegarkiem w
ręku, od sukcesu do sukcesu. Tak naprawdę wolałaby jednak inną literę, znacznie
bardziej pasującą do jej osobowości, definiującą ją jako kochającą wolność, zabawę
i brak zobowiązań. Mruczała pod nosem, gdy zaznaczała odpowiedzi. Całkiem do-
brze się przy tym bawiła.
W pewnym momencie usłyszała delikatne chrząknięcie.
Podniosła głowę i zobaczyła przed sobą męskie wcielenie osobowości typu A,
odziane w ciemny garnitur i białą koszulę. Patrzyło na nią zimnymi oczami, marsz-
cząc brwi, co nadawało ostrości kanciastej twarzy. Typ faceta, który wie, czego
chce, i zawsze to otrzymuje. Spojrzała mu w oczy odrobinę wyzywająco, jak zaw-
sze w obecności osób z kadry zarządzającej, jednak nie udało jej się powstrzymać
przed wyobrażeniem sobie tego mężczyzny za kierownicą, podczas wspólnej po-
dróży... Uśmiechnęła się, a wtedy jego spojrzenie, nadal mocne i niezbyt przyjazne,
troszkę zmiękło. Popatrzył na miejsce opuszczone przez recepcjonistkę. Czy na-
prawdę sądził, że Lucy zaspokoi jego ciekawość? Tak, chętnie. O matko, czy patrzy
właśnie na faceta w garniturze jak na ciacho? Przełknęła ślinę.
- Recepcjonistka wypełnia dokumenty na zapleczu - poinformowała go
uprzejmie. A formularze są tu, na blacie.
Wziął stertę papierów.
- Zacznij od testu osobowości. To pestka.
Usiadł naprzeciw niej i przejrzał druki. Nagle się odezwał:
- Niech zgadnę: zaznaczyłaś „tak" przy „wolisz improwizację od strategicz-
nego planowania", a „nie" przy „jesteś odpowiedzialna".
- A ja się założę, że zaznaczysz „tak" przy „twoje biurko jest zawsze uporząd-
kowane".
Gdy cieszyła się, że zdobyła punkt, odparł:
- Może powinienem wyjaśnić, że nie szukam pracy. Szukam kogoś, kto by
pracował dla mnie.
No tak, idiotko, pomyślała. Przecież pracownicy okresowi nie chodzą w gar-
niturach szytych na miarę i nie obnoszą się z pewnością siebie właściwą greckim
bogom.
- Kogo potrzebujesz?
- Menedżera klubu.
- Wobec tego nie musisz dalej szukać.
- Znasz idealnego kandydata?
- Ja jestem idealną kandydatką.
Zorientowała się, że skanuje jej wytarte dżinsy i skąpą bluzeczkę. Wiedziała,
że nie wygląda idealnie. On, zdaje się, też tak sądził.
- Nawet nie wiesz, co to za praca.
- Wiem. Dam sobie radę.
- Potrzebny mi ktoś odpowiedzialny.
- Potrafię być odpowiedzialna.
- Daj mi swoje CV.
- Powiedz coś więcej o tej pracy.
OK, on miał wszystkie atuty w ręku, ale ona umiała blefować, i to lepiej niż
inni.
W ciszy walczyli, które odezwie się pierwsze. Wiedziała, że wygra, bo jego
dobre maniery nie pozwoliłyby mu na przedłużające się milczenie.
- Klub nazywa się „Principessa". Jest mały, ale dosyć znany w okolicy, i nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]