pdf @ download @ do ÂściÂągnięcia @ pobieranie @ ebook

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wylie Trish
W złotej klatce
Podczas spaceru po plaży wprost na zaskoczoną Roane wyskakuje z wody nagi
mężczyzna. Okazuje się, że to Adam, brat jej dobrego przyjaciela. Roane wie, że
Adam przed laty porzucił bliskich, by szukać własnej drogi. Uważa go za
egoistę, a jednak chętnie spędza z nim coraz więcej czasu i tylko przy nim czuje
się szczęśliwa…
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Przepraszam, ale to prywatna plaża. - Roane Elliott ostrożnie ruszyła przed siebie.
Księżyc w pełni znaczył piasek srebrem i szarością, a głębokie cienie zdawały się oddychać rytmem
fal przypływu. Martwiła ją nie tyle niesamowita aura, co obecność obcego. Choć znała każdą wydmę,
kamień i ziarenko piasku na tej plaży, wiedziała, że jest zbyt daleko od telefonu, żeby wezwać pomoc,
gdyby wpadła w kłopoty.
Nagle dostrzegła, że mężczyzna jest nagi. Wyglądał jak grecki heros. Był wspaniale zbudowany. Miał
szerokie ramiona, potężną klatkę piersiową, wąską talię, płaski brzuch i... Z trudem przełknęła ślinę.
Kiedy odwrócił się w jej stronę, zmusiła się, żeby patrzeć mu w twarz, jednak spojrzenie wciąż
ześlizgiwało się niżej. Zacisnęła dłonie w pięści, walcząc z pokusą namacalnego sprawdzenia
realności zjawiska.
168
TRISH WYLIE
- To prywatna plaża. Nie powinno pana tu być - powtórzyła.
- Ocean należy do wszystkich - odparł hipnotyzującym tonem.
Sytuacja stała się jeszcze bardziej surrealistyczna, kiedy głęboki, aksamitny głos sprawił, że puls
Roane gwałtownie przyśpieszył. Tym razem nie oparła się pokusie i dokładnie przyjrzała się
intruzowi. Wspaniałe mięśnie nie wyglądały na wypracowane w siłowni. Pewnie pracował fizycznie
albo uprawiał sport. Może jest pływakiem, pomyślała. Wprawdzie na jego ciele nie było grama
tłuszczu, lecz wyglądał zbyt potężnie jak na pływaka. Nie był zażenowany jej badawczym
spojrzeniem. Stanął przodem, nawet oparł dłonie na biodrach. Jego arogancja zmusiła ją do spojrzenia
mu w oczy. Zanim się odezwała, odetchnęła głęboko.
- Pan jednak jest na plaży, nie w wodzie. A to jest teren prywatny. Proszę odejść. Zaraz pojawi się tu
ochrona - skłamała.
- To twoja plaża?
- Należy do rodziny, dla której pracuję. Mieszkam... - Urwała, uświadamiając sobie, że za dużo mówi.
- Mam prawo tu być - dokończyła stanowczo, ale kiedy nieznajomy ruszył w jej stronę, instynktownie
się cofnęła. - Umiem się
W ZŁOTEJ KLATCE
169
bronić, więc niczego nie próbuj! Mam czarny pas w dżudo.
Roześmiał się i podszedł jeszcze bliżej.
- Moje ubranie leży za tobą - wyjaśnił rozbawiony. - Niezła próba, ale ja nie gryzę. - Minął
zaczerwienioną Roane. - Chyba że miałabyś na to ochotę.
Oburzona otworzyła usta, ale żadna riposta nie przyszła jej do głowy. Jednak przy nim każda kobieta
miałaby problemy ze skupieniem uwagi. Najwyraźniej należał do tych facetów, którzy śmiało sięgają
po to, na co mają ochotę. Czuła to przez skórę. Sytuacja wprost skrzyła erotyzmem.
Do rzeczywistości przywrócił ją dźwięk zapinanego suwaka. Nieznajomy włożył dżinsy, właśnie
zapinał pasek.
- Mieszkasz tu? - zapytał.
- Niemądrze byłoby odpowiedzieć na to pytanie, nie sądzisz?
- Zaczepianie nieznajomych nocą też nie jest mądre - odparł, tłumiąc śmiech.
Kiedy znów się do niej odwrócił i księżyc oświetlił jego twarz, Roane zamarła. Intruz był piękny. Nie
tym słowem zwykle opisuje się męską urodę, ale on taki był. A przecież w księżycowej poświacie nie
umiałaby nawet określić koloru jego oczu i włosów. Miał tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl