[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Susan Stephens
Prywatna wyspa
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Lefkis była jedynym miejscem, gdzie mógł się zrelaksować, ale dzisiaj
nawet tu nie było to możliwe.
Alexander Kosta, wybawca wyspy? Tak określił go burmistrz,
przemawiając do tłumu. Było to lepsze niż prawda, pomyślał Alexander.
Bezwzględny potentat, który wywęszył szansę na biznes; to nie brzmiało już
tak dobrze.
Jego wzrok wybiegł z pokrytego płótnem pawilonu do rozciągającego się
przed nim krystalicznie czystego błękitu morza. Zwrócił uwagę na to, jak woda
staje się szmaragdowa i nieco posępna wraz z odległością od brzegu, i jak
domki koloru migdałów, stłoczone wokół zatoki o kształcie podkowy, mocniej
rzucają się w oczy w późnopopołudniowym słońcu. Wyspa Lefkis była piękna,
w dziewiczym stanie, więc gdy tylko została wystawiona na sprzedaż, on był
już gotowy.
Rozproszył go widok młodej kobiety. Stała na dziobie starej łodzi
rybackiej, gapiąc się na niego. Kazał wcześniej pozbyć się z zatoki łodzi o
małym zanurzeniu, aby zrobić miejsce dla superjachtów, ale jakimś cudem
dziewczynie udało się tu zostać.
Ellie Foster - albo Ellie Mendoras, jak nazywała się sama ku czci
swojego zmarłego ojca Greka - została wybrana przez mieszkańców wyspy
jako rzecznik ich sprzeciwu przeciwko wizji rozwoju wyspy, którą on chciał
wcielić w życie. Ale nie znała historii stojącej za zakupem wyspy i nie miała
pojęcia, w co się pakuje.
Być może powinien się cieszyć, że została na swojej łodzi. Tłum
zachowywał się spokojnie, ale gdyby się do nich przyłączyła, to mogłoby się
zmienić. Jego urok osobisty był wspaniałą bronią w takich sytuacjach;
malkontenci zmienią w końcu zdanie na temat zakupu wyspy.
Ponownie spojrzał na dziewczynę. Sama jej obecność tu była zniewagą.
Ubrana w bezkształtny strój roboczy kontrastowała z olśniewającymi
dziewczętami, które go otaczały. I jeszcze ten skrzywiony grymas na jej
twarzy.
Wszyscy tu uśmiechali się do niego bez przerwy. Charyzmatyczna siła
jego bogactwa działała na tych, których spotykał. Alexander Kosta był synoni-
mem sukcesu, z którego każdy chciał uszczknąć choć trochę dla siebie. Urodził
się w zwykłej chacie i wcześnie zrozumiał, że w życiu może być pewien tylko
rzeczy, na które sam zapracuje.
Obecnie mógł kupować, co tylko chciał, nawet wyspy. Po prostu dodał
Lefkis do listy posiadanych przedmiotów. Zaczął wyobrażać sobie powstanie
tu mini-Dubaju, w miejsce biedy i niezagospodarowanych gruntów. To cud, że
wyspa w ogóle przetrwała pod rządami jego poprzednika, Demetriosa Lindosa.
A ta Ellie powinna mu być wdzięczna. Wyścigi łodzi motorowych to
dopiero początek zmian na lepsze, które zamierzał wprowadzić. Powstaną ho-
tele, centra handlowe... Wszyscy na tym skorzystają, nawet ta buntowniczka na
łodzi.
Słysząc przypadkiem, jak kilku miejscowych szeptem krytykuje jego
plany, Alexander zacisnął zęby. No cóż, jeśli naprawdę nie byli w stanie
dostrzec, co on próbował dla nich zrobić...
Ellie właśnie wysiadała z łodzi. Chociaż była zbyt daleko, żeby
Alexander mógł dokładnie widzieć wyraz jej twarzy, jej zadarty podbródek nie
wróżył nic dobrego. Czy naprawdę była na tyle bezczelna, żeby doprowadzić
tu i teraz do konfrontacji? Cały świat oceniał go przez pryzmat tego, co
posiadał, i tego, co mógł jeszcze kupić, i wszyscy słuchali nabożnie, kiedy
zaczynał mówić.
Patrzył, jak Ellie kroczy ku niemu. Jakby czytając w jego myślach, tłum
obrócił się w tym samym kierunku. Poczuł rosnące napięcie, jak przed burzą,
które za chwilę opadło. Ludzie nie byli pewni, jak mają się zachować. Dostali
próbkę jego hojności w postaci darmowego poczęstunku i atrakcji, które
zapewnił, i mieli ochotę na więcej. Pomimo wysiłków dziewczyny mających
na celu zakłócenie spotkania, czuł, że ludzie są gotowi, by go wysłuchać.
Tłum zaczął pozytywnie reagować na jego słowa. Wszystko skąpane było
w słońcu, podsycającym kolory chorągiewek łopoczących nad jego głową.
Wiatr ucichł, zamieniając morze w potulne jezioro. To była jego wyspa. Ten
spokój i to piękno należały teraz do niego. Ellie Mendoras popełniła swój
pierwszy w życiu poważny błąd. Jeśli naprawdę szuka guza, to go dostanie.
Zarabianie pieniędzy było jedynym talentem Alexandra Kosty, myślała z
pogardą Ellie. I pomimo wszystkiego, co udało mu się w życiu osiągnąć, ciągle
nie był zadowolony. I ciągle szukał nowych podbojów.
Lepiej, żeby trzymał chciwe łapska z dala od Lefkis, bo przysięgła, że
pozbędzie się go stąd, zanim macki jego imperium wycisną resztki życia z
wyspy, którą tak kochała.
Ale mimo wojowniczego nastroju serce Ellie kazało jej mieć się na
baczności. Nie była buntowniczką. Nigdy wcześniej nikomu się nie
sprzeciwiała. Żyła tu spokojnie, otoczona przez łagodnych ludzi, którzy
pomogli jej się pozbierać po okropnych doświadczeniach z Anglii, które ją
prawie zniszczyły.
I z tego właśnie powodu powinna im teraz pomóc. Być może mieszkańcy
wyspy zbytnio kojarzą ją z ojcem, Iannisem Mendorasem, prawdziwym
bohaterem, ale ona i tak ich nie zawiedzie. Raczej nie będzie w stanie
dorównać jego reputacji, ale przynajmniej nie zhańbi jego imienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]